Wehikuł czasu – listopad 2023 (rok 15/177)

Na początku listopada ze szczególną atencją odwiedzamycmentarze. Po wypełnieniu rodzinnych powinności Wehikuł oddał hołd znamienitym lublinianom na najstarszej nekropolii przy ul. Lipowej w Lublinie. Przy grobie muzyka i twórcy przebojów Budki Suflera wielu jego wielbicieli zapalało lampki. Niektórzy (w tym Wehikuł) zostawiali symboliczny grosz, nawiązując do tytułu i okładki jednego z utworów (Za ostatni grosz).

W południe, 1 listopada na lubelskich „Powązkach”, cmentarzu przy ul. Lipowej

Jeszcze przed październikowym wyjazdem do Głogowa wiedzieliśmy już, że:

  1. na placu przed kolegiatą stanie królewski pomnik w tysięczną (2025) rocznicę koronacji na pierwszego króla Polski Bolesława Chrobrego. Dokładnie List intencyjny w sprawie wspólnej budowy podpisali w poniedziałek (9.10.2025) prezydent Głogowa m.in. z przedstawicielami KGHM Polska Miedź SA, Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, MAH, oraz parafii kolegiackiej.

Awers zachowanego banknotu

2. oraz, że Głogów odzyskał liczniejszą reprezentację parlamentarną. Do poniedziałkowego wieczora zliczane były głosy w okręgu nr 1. I okazało się, że głogowscy kandydaci zdobyli mandaty. Wehikuł gratuluje debiutantowi posłowi Łukaszowi Horbatowskiemu i doświadczonemu Wojciechowi Zubowskiemu. Senatorem z miejscowego okręgu została znana była posłanka, Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska.

Warto dodać, że mandat uzyskał również, znany w Głogowie regionalista, dyplomata i doświadczony polityk, Tadeusz Samborski. W tych dniach nowo wybrani załatwiali pierwsze obowiązki w Warszawie, w Sejmie…, nie doszło więc do spotkań czy wizyty na Forum Regionalistów.

3 dni w Głogowie, w ostatnim tygodniu października, Wehikuł rozpoczął wczesnym porankiem od wjazdu na dziedziniec Zamku. Przywiózł dar dla biblioteki Muzeum Archeologiczno-Historycznego. Przyjdzie jeszcze czas, by o tym dokładnie napisać. Dziś sygnalizujemy, że kontynuujemy przekazywanie do głogowskich bibliotek Wehikułowego księgozbioru. Odsłonięcie Uniwersum VI, rzeźby Janusza Owsianego ustawionej na Bulwarze Nadodrzańskim z okazji jego 40-lecia pracy twórczej zgromadziło kilkadziesiąt osób mimo niesprzyjającej pogody. Artystę Wehikuł często zaprasza na swoje łamy, bo to jest przecież twórca statuetki Głogowskiej Nagrody Historycznej i Nadodrzańskiego Feniksa. W trakcie spotkania Rzeźbiarz otrzymał od nas upominek, przygotowany specjalnie dla Wehikułu obraz znanej głogowskiej malarki, Małgorzaty Maćkowiak.

Chwilę po odsłonięciu zbiorowe zdjęcie. J. Owsiany z podarunkiem Wehikułu czasu.  (fot. Dominik Jeton)

Wieczór Działacza Kultury, w czwartkowy wieczór Prezydent R. Rokaszewicz zaprosił do Centrum Kultury na wyjątkowy koncert. Na scenie sali widowiskowej odbyła się premiera koncertowa albumu „Pomiędzy niebem a ziemią” Mario Szabana, wokalisty, kompozytora, autora i producenta muzycznego, znanego na rynku muzycznym od 1997 roku. Z głogowskim MOK artysta był związany przez ostatnie kilka lat jako trener wokalny, muzyk i kompozytor. Premiera koncertowa w trakcie, której na scenie znalazło się kilkunastu muzyków, była wielką muzyczną ucztą. Tu trzeba wspomnieć, że koncert miał miejsce w przeddzień kolejnego święta muzyki w Głogowie – 39 Głogowskich Spotkań Jazzowych (27–28.10.2023).

Zaproszenie na koncert Mario Szabana

Piątek, (26.10.2023), zdominował najważniejszy punkt pobytu – całodzienna konferencja – „Małe Ojczyzny na styku regionów”. Forum regionalistów z okazji XXX-lecia Encyklopedii Ziemi Głogowskiej. Organizatorzy, TZG i PANS (do niedawna PWSZ), stanęli na wysokości zadania. Kilkudziesięciu uczestników z organizacji regionalnych, instytucji kultury z pogranicza Dolnego Śląska, Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski przez kilka godzin słuchało opowieści na zadane tematy zaproszonych gości – teoretyków i praktyków – regionalistów, muzealników, archiwistów i pracowników naukowych, występujących w ramach tzw. paneli dyskusyjnych. (Program Forum na stronie TZG). W trakcie spotkania uczestnicy otrzymali kolejny, najnowszy, pachnący jeszcze farbą drukarską zeszyt EZG nr 83, inne wydawnictwa TZG oraz niespodziankę, słodki upominek, ciasteczka z wizerunkiem głogowskiego grosza Zygmunta Jagiellończyka wykonane przez uczniów w Warsztatach ZSE.

W trakcie obrad Forum

Pusta ściana Teatru. Na koniec pobytu w Głogowie, podczas spacerów z gośćmi Forum Regionalistów, Czytelnikami Wehikułu i Rodziną, w trakcie rozmowy na placu przed figurą Stasia, pojawiła się kilkakrotnie propozycja, by to miejsce ubarwić kolorem. Sugerowano, że znakomitym miejscem na kolorowy mural jest ściana Teatru Miejskiego. Wehikuł czasu przekazuje tę propozycję kierownictwu MOK i Teatru. Pamiętamy mural z głogowskich legend, będący ozdobą jednego z budynków w centrum miasta. Miejmy nadzieję, że się uda.

Ściana budynku Teatru Miejskiego

Wystawa „Obraz złotego wieku” na Wawelu – niespodziewanie na początku listopada Wehikuł czasu trafił do Krakowa. Ale z chęcią i zamiarem obejrzenia dzieł znanych i nieznanych.

Jeden z pokazywanych na wystawie portretów Zygmunta I był elementem bryły informacyjnej na Zamkowym Wzgórzu, ustawionym pod Kaplicą Zygmuntowską.

To wydarzenie muzealne, artystyczne i historyczne tej jesieni. Ukazuje ono rozkwit kultury i sztuki w państwie polsko-litewskim pod panowaniem Aleksandra Jagiellończyka, Zygmunta I i Zygmunta Augusta, a szczególnie tych dwóch ostatnich. Zygmunt I obejmuje tron przybywszy do Wilna i Krakowa z Głogowa. Zanim został monarchą polskim był księciem głogowskim i namiestnikiem na

Śląsku. Szukaliśmy więc na wystawie obok symboli polskiej potęgi, śląskich śladów i odniesień. Wśród niewielu znaleźliśmy już na wstępie porównanie królewskich autografów. Zygmunt Stary podpisywał się ciężką ręką nawykłą do niemieckiej szwabachy, natomiast jego syn już pisał lekko.

           Zaprasza w pierwsze drzwi jeszcze na dziedzińcu Wawelu orzeł jagielloński – herb Królestwa Polskiego z bramy zamkowej w Lubowli, strażnicy polskiego panowania nad Spiszem (1556 r.). I potem przez 17 sal i 3 piętra wije się w renesansowym zamku monumentalna ekspozycja ukazująca „Złoty wiek” w nowoczesny sposób, bo w obrazach. Przedstawiają więc kuratorzy i twórcy szesnastowieczne królestwo jako: obraz świata realnego, obraz i religia, obraz w kościele, obraz w liturgii, obraz człowieka, obraz i słowo, obraz przyrody, obraz i styl. Ilustracją jest ponad 450 eksponatów z muzeów, kościołów i zbiorów prywatnych z całego świata. Ozdobą jest również sam stały wystrój komnat i sal zamkowych, w tym sypialni króla Zygmunta. Kamienne portale, kominki, piece, arrasy czy ozdobne fryze. Na koniec otwiera się przed zdumionym turystą ogromna Sala Poselska, w której znajdujące się do niedawna wysoko w sufitowych kasetonach słynne głowy wawelskie zostały zdjęte i ustawione naprzeciw widza. Zjawisko rzadko tu spotykane. Uczta dla oczu, szczególnie, że krakusom sprzed wieków można spojrzeć prosto w oczy. Prezentowanych jest 30 oryginalnych głów z XVI wieku.

Głowy z Sali Poselskiej na wystawie zostały zdjęte i ustawione wokół zwiedzających

Z lektur Wehikułu (129)

Nasz stosunek do zakonu krzyżackiego ukształtował Sienkiewicz i krzywda Danusi oraz Juranda ze Spychowa. Jeden z najpopularniejszych filmów wszechczasów Aleksandra Forda z charakterystycznymi rolami Andrzeja Szalawskiego (Jurand), Emila Karewicza (Władysław Jagiełło), czy Mieczysława Kalenika (Zbyszko z Bogdańca) wpłynął na potoczne, polskie odbieranie złowrogiego zakonu i jednoznacznie polskiego zwycięstwa pod Grunwaldem. Dla piszącego te słowa dość dużym zaskoczeniem była ekspozycja „grunwaldzka” na zamku w litewskich Trokach latem 1989 roku, gdzie miejscowy przewodnik trochę inaczej opowiadał niż można było wyczytać w kultowym, monumentalnym dziele prof. Stefana M. Kuczyńskiego „Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409–1411”, które po raz pierwszy ukazało się w roku 1987.

Sławomir Leśniewski, Krzyżacy. Czarno-biała legenda, Kraków 2022.

Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie niepozorne początki miał w 1190 roku w Akkce, założony przez niemieckich krzyżowców z Bremy i Lubeki. O swoją przeszłość zakonnicy, którzy za oznakę przyjęli czarny krzyż na białym płaszczu, toczyli spory i walki z joannitami i templariuszami. Ci pierwsi mieli przejąć wcześniejszy niemiecki szpital, który tam miał istnieć przed 1143 rokiem. Nowy zakon jednak przetrwał. Po wielu latach trafił nad Wisłę.

Tu zaczęły powstawać ceglane zręby państwa. Munumentalne budowle przetrwały w wielu miejscowościach do dziś i są świadkami legendy, okrucieństwa i potęgi powstającego państwa.

Autor ze swadą i znajomością tematu opisuje lata podbojów nadbałtyckich ziem, krwawego ujarzmiania krnąbrnych mieszkańców i rozbudowy bazy nadzorców. Poświęca też uwagę życiu codziennemu i pracy zakonników. Regulaminowi i zasadom współżycia. Przedstawia kary. Pokazuje też dowody, że papieskie przywileje stworzyły warunki, by oddziały zbrojnych krzyżaków stały się prekursorem francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Zbrojna służba Bogu miała zmazywać wcześniejsze grzechy i dokonane przestępstwa. Czasami pozwala sobie na dygresje, jak wybiegając w przyszłość przypomina złowrogie hasło „Gott mit uns” (Bóg z nami), towarzyszące krzyżakom od 1701 roku było dewizą państwową Prus, a w latach II Wojny Światowej widniało na klamrach żołnierskich pasów hitlerowskiej armii. Refleksja sięga dalej, klamry z tym hasłem miały znajdować się na policyjnych pasach RFN jeszcze w latach 70. XX wieku.

Budowę krzyżackiej potęgi wspierały umysły i ręce z całej Europy. Nad artyleryjską siłą, wykorzystywaną do obrony i kolejnych zdobyczy pracował m.in. wspominany już przez Wehikuł głogowski rusznikarz Steynkeller, którego zasługi Autor przypomina.

Oczywiście znajduje się w książce rozdział poświęcony grunwaldzkiej Viktorii. Jest w nim wiele dywagacji na temat popularnych uproszczeń i mitów. Rycerskość polskich rycerzy miała ulec w bezpośrednim starciu z krzyżactwem. Zakonnicy czasami tylko na podstawie posiadanej brody mieli być mordowani, zabijani, likwidowani.

Klęska pod Grunwaldem nie była jednak dla Zakonu „śmiertelnym ciosem”. Wpływ na to miało nie tylko zachowanie króla Władysława Jagiełły i towarzyszące mu okoliczności, ale też jak pisze autor „wytrwałość i żelazna konsekwencja a także struktura państwa”. Dzięki jego sile politycznej, finansowej i organizacyjnej krzyżacy mogli przetrwać. Wydawało się, że krach jednak nastąpi. W 1525 roku doszło do słynnego „Hołdu Pruskiego” uwiecznionego przez Jana Matejkę na znanym obrazie. To jednak nie było zwycięstwo królewskiej Polski Jagiellonów. Pozostało nad Wisłą i Bałtykiem państwo, które odcisnęło złowrogie piętno na wzajemnych stosunkach i relacjach.

Pocztówka ze Śląska (11)

Dziś prezentujemy tekst Antoniego Boka i wyszukane przez niego dwie ilustracje dotyczące zabytku w Złotoryi i jego analogii z głogowską kolegiatą.

Mało, który pasjonat naszej historii pominie wizytę w Złotoryi – najstarszym mieście na ziemiach polskich. Posiada ono zresztą wiele urody oraz wspaniały zabytek: kościół Narodzenia NMP, którego początki sięgać mogą czasu założenia miasta (1211 r.). Interesujące jest dla nas powinowactwo romańskiej architektury świątyni z głogowską kolegiatą. Tak tam, jak i u nas najpierw powstały fundamenty prezbiterium, które planowano zakończyć od wschodu trzema półkolistymi apsydami, lecz w trakcie budowy tychże fundamentów koncepcja została zmieniona i nadano apsydzie prezbiterium formę pięciokątną. Pomijamy tu opis późniejszych zmian. Wiąże się z tym wszakże powód, który nas zainspirował do zamieszczenia w „Wehikule” dwóch widoków wschodniej fasady kościoła. Turysta, patrząc na jej obecną formę, nie zdaje sobie zwykle sprawy z faktu, że jeszcze do 1911 r. wyglądała ona inaczej, zwłaszcza w górnej części. To właśnie uzmysławia nam porównanie ryciny wg. rysunku Theodora Blätterbauera ze współczesną nam fotografią prezentowaną w Internecie.

Pozostaje dodać, że wycieczka TZG w sile 50 uczestników odwiedziła 7 października Złotoryję i zwiedziła opisywany kościół. Potwierdzamy, że posiada on nader piękną bryłę, fascynującą architekturę wnętrza oraz kilka historycznych osobliwości.

dwie ilustracje –  Rysunek T. Blätterbauera wydany w Głogowie ok. 1880 r.(internet) i widok współczesny (Wikipedia,pl/Złotoryja)

1318, ponad 700 lat temu, mnisi z Zakonu Ducha Świętego (Zakon Kanoników Regularnych od Świętego Ducha), zwani też Duchakami, wznieśli w dzisiejszej okolicy ul. Ułanów Polskich, w pewnej odległości od Odry, szpital św. Ducha z kościołem.Mnisi cieszyli się łaską i wsparciem księcia Henryka III, szczególnie za opiekę nad biednymi i chorymi, starcami i sierotami. Na Śląsku zakon duchaków miał szczególne wsparcie biskupa wrocławskiego.Czy był to pierwszy szpital w Głogowie? Historyk kościoła, Franciszek Śmidoda, stwierdził, że pierwszy szpital dla trędowatych na Śląsku powstał w roku 1309 w Głogowie. Autorzy polskiej monografii miasta piszą, że „leprozorium wybudowano przed rokiem 1389 na Przedmieściu Brzostowskim”.

Duchacy ze względu na liczne wylewy Odry pod koniec XIV w. przenieśli swoją siedzibę na Przedmieście Szpitalne, w południowej części miasta. Za jego murami. Zresztą właśnie od placówek szpitalnych wzięło swoją nazwę. Powstał kolejny klasztor, kościół i szpital, który służył podopiecznym i mieszkańcom miasta.  

Wzniesiony w końcu XIX wieku lazaret wojskowy u progu Wielkiej Wojny zyskał dodatkowe tymczasowe baraki. Do obecnych czasów przetrwał jedynie (pieczołowicie konserwowany) widoczny w środku gmach komendantury.

1790, 28.11, poświęcony został nowo wybudowany ewangelicki kościół garnizonowy. Zaprojektowany przez Christiana Schulze, głogowskiego radcę budowlanego skończył właśnie budować przedsiębiorca budowlany Mohrenberg. Świątynia powstała na gruzach byłej apteki jezuitów i leżącego za nią budynku biblioteki i kosztowała 11 tysięcy talarów. Nie nadano jej imienia. Nad wejściem kościół miał królewską dedykację Fryderyka Wilhelma III, (który hojną reką dotował budowę) po łacinie, zaczynającą się od słów – „Pobożnemu wojsku… Militi pio Fridericus Guilelmus II, Rex Borussorum, pater patriae optimus Anno MDCCLXXXIX”. Zwróćmy uwagę, że rok zapisano jako 1789.

Dotąd nabożeństwa dla żołnierzy wyznania ewangelickiego miejscowego garnizonu odbywały się w jednej z sal na zamku. Kiedy okresowo zajęty bywał na magazyn, sala modlitw przenoszona była do sali domu pod „Czerwonym Orłem”, naprzeciwko głównego odwachu przy rynku.

Surowa bryła kościoła górowała nad uliczką. Przetrwał do początków 1945 roku. Ruiny zostały rozebrane w końcu lat pięćdziesiątych XX wieku.

Kościół Bożego Ciała i garnizonowy w latach 50. XX wieku. (Z domowego albumu Jacka Maciejewskiego)

1813, 21.11, 210 lat temu, twierdza kolejny dzień jest w oblężeniu. Dziś, jak pisze mieszkający wtedy w Głogowie lekarz, „(…) widziano za Odrą Rosjan; Francuzi powiedzieli, że dali oni francuskim strażom przednim mięso i gorzałkę, zapewniając je o bliskim pokoju. Chorwaci często dezerterowali, pewnego razu było ich 45 w ciągu jednej nocy. (…) Od wielu dni nie strzelano. Coraz bardziej rozpowszechniały się pogłoski o pokoju; stał za nimi gubernator, któremu zależało na uspokojeniu tym sposobem garnizonu”.

Cytowany fragment pochodzi z wydanego drukiem przekładu książki doktora Gottloba Dietricha „Losy Głogowa podczas okupacji francuskiej 1806–1814”. Praca została po raz pierwszy wydana 208 lat temu, czyli w 1815 roku. Przełożył ją na język polski Antoni Bok, a konsultowali profesorowie Uniwersytetu Wrocławskiego.

Natomiast na zdjęciu to, co pozostało z ratuszowej wieży w końcu lat 50. W latach francuskiej okupacji i kilkunastu miesięcy oblężenia i zagrożeń nie została zburzona. Służyła oblegającym, jako dozór artyleryjski, a obleganym jako punkt obserwacyjny. Była świadkiem, a dopiero w 1945 r. ofiarą wielkich wydarzeń. Z wielkim wysiłkiem odbudowano ją pół wieku po wojnie.

1882, 14.11, Kaufmannowie, mieszkańcy Głogowa, świętowali rzadkie diamentowe gody (60 lat pożycia małżeńskiego). Z tej okazji otrzymali wiele dowodów uznania i życzeń. Jednakże jubilatów zaskoczyła pewna przesyłka z Berlina. Był w niej portret Jego Cesarskiej Mości wraz z listem gratulacyjnym od cesarza Wilhelma, do którego dołączono okolicznościowe srebrne medale. Ta ciekawostka trafiła również na łamy okolicznej prasy.

1882, 22.11, jak doniósł „Liegnitzer Stadtblatt”, nr 274, w ostatnich dniach wystąpiła w Głogowie Akademia Śpiewacza (Singakademie) ze swoim pierwszym koncertem w tegorocznym sezonie zimowym. Zaprezentowano nową kompozycję jej dyrygenta Ludwiga Heidingsfelda na orkiestrę i chór zatytułowaną „Symfonia Triumf o ocaleniu Fausta” – Triumph-Sinfonie ueber Fausts Rettung (na podstawie słynnego dzieła Goethego „Faust”). Artyści zostali przyjęci przez widzów z wielkim aplauzem. Warto tu dodać, że manuskrypt muzyczny tej kompozycji znajduje się obecnie w zbiorach w Weimarze – Faustsammlung der HAAB Weimar.

Dyrygent chóru Ludwig Heidingsfeld (ur. 24 III 1854 w Jaworze, zm. 14 IX 1921 r. w Sopocie) był absolwentem berlińskiej akademii muzycznej (1872-1876). Po ukończeniu nauki i zdobyciu pierwszych doświadczeń wrócił na rodzinny Dolny Śląsk. W latach 1878–1884 pracował, jako dyrygent chóru mieszanego Singakademie w Głogowie (Glogau), w okresie 1878–1896 pracował w tym samym charakterze w Legnicy (Liegnitz). W 1896 r. przeniósł się do Gdańska, gdzie zdobył renomę jako dyrygent chórów.

1918, 28.11., 105 lat temu, „urywa się” bez przepustki do domu w podpoznańskim Kórniku żołnierz głogowskiego garnizonu Walenty Łuczak (1898-1983). Trafił do Głogowa jako ozdrowieniec po pobycie w lazarecie, w środku tegorocznego lata. Stąd wraz z dwoma innymi szeregowcami oraz podoficerem konwojował transporty amunicji do Francji pod Verdun. Po powrocie pełnił dalszą służbę w Głogowie. Uważnie obserwuje rozwijającą się sytuację wewnętrzną w Niemczech i tę w koszarach. Po garnizonie szybko rozchodzi się wiadomość, że jego rocznik nie będzie podlegał demobilizacji. W związku z tym chce powrócić w rodzinne strony. Atmosfera rozprzężenia sprzyja jego planom. Dziś melduje się u doktora Stanisława Celichowskiego, lokalnego przywódcy tworzonej od niedawna Straży Obywatelskiej. Przekazuje informacje o stosunkach i nastrojach panujących w garnizonie w Głogowie. Ustalają wspólnie, że żołnierz wróci jeszcze do oddziału. W Kórniku, jak w wielu okolicznych miejscowościach, mnożą się pytania. Wśród nich wielokrotnie padają słowa matek w czasie spowiedzi: „Co ma robić mój syn, który wrócił z frontu, czy ma wrócić do pułku?”

Nasz bohater przyjechał więc z powrotem do Głogowa, nie zauważono tu jego nieobecności. Postępujące rozprzężenie sprzyjało zdecydowanym. Wystarał się o kilkunastodniowy urlop. Przed wyjazdem wymienił jeszcze stary, podniszczony płaszcz żołnierski na nowy. Z urlopu już przeszedł do kórnickiej kompanii powstańczej, z którą uczestniczył w walkach.

W twierdzy pozostawało jeszcze wielu żołnierzy narodowości polskiej, którzy mieli podobne dylematy. Pisali o nich, swoich krewnych, do Wehikułu Czytelnicy.

Niedawno (w 1917 r.) oddany do użytku most stalowy i jeszcze nieprzykryte wiaduktem tory wzdłuż Odry. A obok widoczny zamek królewski (tak go wtedy nazywano). Urzędował w nim w tym okresie generał piechoty Eryk Weber, bo tu znajdowała się komenda twierdzy.

1946, 27.11., po pierwsze zdrowie. Uchwałą niedawno utworzonej Powiatowej Rady Narodowej został wybrany jej organ wykonawczy. Nazywał się Wydział Powiatowy. Tworzyło go 6 członków wybranych wg klucza partyjnego. Po dwóch członków delegowały PPR, PPS i SL – byli to Stanisław Klimczak, Wiktor Król, Edward Pietrzak, Władysław Rybczyński, Eugeniusz Hoinka, Nikodem Piotrowski. Przewodniczącym Wydziału był zawsze urzędujący starosta.

Jednym z najważniejszych problemów była służba zdrowia, której prawie na obszarze wielkiego powiatu nie było. Powiatowa Rada Narodowa powołała jednak „do sprawowania społecznej kontroli nad służbą zdrowia” Powiatową Komisję Zdrowia i Opieki Społecznej. W jej skład weszło 5 radnych PRN i trzy osoby spoza, które miały głos doradczy. Przewodniczącym Komisji został Stanisław Mieszalski, a jej członkiem m.in. radny Adam Królak.

A jaki był stan tejże służby zdrowia? Dwóch lekarzy niemieckich, położne, polski lekarz w Sławie i w Bytomiu. Jeszcze gdzie niegdzie byli i inni lekarze niemieccy, którzy lada chwila wyjechali, jak np. dr Berneman, specjalista chorób wewnętrznych.
Jesienią 1945 r. odremontowano część pomieszczeń w gmachu głównym i łączniku byłego szpitala wojskowego przy ul. T Kościuszki. W salach tych urządzono ok. 40 łóżek dla chorych. Przybywały pielęgniarki, położne, czekano na lekarzy.

Grupa personelu medycznego przed głównym wejściem do szpitala przy ul. T. Kościuszki. W środku stoi Anna Smorczewska, a pierwsza od lewej Janina Januszkiewicz, obie były położnymi w szpitalu. Pierwszy z prawej, w białym fartuchu, dr Mocek. Na twarzach zebranych widać uśmiechy, choć postrzelana elewacja była najmniejszym problemem. (Z rodzinnego albumu J. Smorczewskiego)

1963, 12.11., 60 lat temu, odbyło się Walne Zgromadzenie Założycielskie Spółdzielni Mieszkaniowej „Nadodrze”. W urzędowym sprawozdaniu Wehikuł czyta, że w trakcie posiedzenia uchwalono statut spółdzielni, określono plan jej działalności oraz dokonano wyboru Rady Spółdzielni. Pierwszy Zarząd stanowili: Zdzisław Hłodowski, Stanisław Humski i Henryk Balcer. Jednak za datę powstania SM „Nadodrze” przyjmuje się 3 grudnia tego roku. Wtedy to postanowieniem Sądu w Nowej Soli wpisano ją do rejestru sądowego. I zaczęły rosnąć bloki mieszkaniowe i inne potrzebne miastu i jego mieszkańcom obiekty. Wśród nich były placówki kultury. W klubie „Nadodrze” salę widowiskową, goszczącą kiedyś najwybitniejszych polskich artystów (np. Daniela Olbrychskiego czy Marka Perepeczkę), zamieniono na biura, a w niej też Wehikuł stawiał pierwsze kroki w społecznej aktywności pod kierunkiem pani Haliny Stelmach. Jedna z największych Spółdzielni w kraju wkroczyła już w drugie półwiecze. W XXI wieku już nie buduje, a zajmuje się przede wszystkim administrowaniem zasobami mieszkaniowymi. Choć zmieniły się warunki, ustrój kraju i rynek, codzienność pozostała. Skrzeczy przeciekającym kranem, nieocieplonym balkonem czy zapowietrzonym kaloryferem. Ale też pieszczonymi trawnikami, krzewami i klombami. I lokatorami… Ci narzekają, psioczą, mieszkają, płaczą i płacą.

Dziesięć lat później stały już bloki osiedli „Śródmieście” i dwa „Hutniki”. Tu widzimy przygotowania do budowy osiedla „Chrobry”.

1993, 25.11., rozpoczęły się kolejne, już IX „Głogowskie Spotkania Jazzowe”. Jednym z wydarzeń towarzyszącym Spotkaniom stał się niepozorny „Biuletyn”. W ręce Wehikułu dostał się numer 1, w którym szczególną uwagę zwrócił wywiad z legendą polskiego bluesa, Tadeuszem Nalepą. Przedstawiamy jego fragment niżej na ilustracji.

Wydawnictwo przypominamy nie bez powodu. Mija 30 lat, jak zainicjowano wydawanie w podobnej technice Encyklopedii Ziemi Głogowskiej. Tu zapisano fragment historii muzycznego życia głogowskiej młodzieży.

Strony Biuletynu

2013, 18.11., późnym wieczorem, na ulicy Szmaragdowej w Ruszowicach, pękła rura o średnicy 0,7 metra przesyłająca wodę do osiedli Kopernik i Piastów Śląskich. Przez całą noc służby przepinały dostawę wody do bloków w tej części miasta z przepompowni w Serbach, ale i tak mieszkańcy wyższych pięter na dwóch osiedlach mieli kłopot z wodą w kranie. To głównie były mieszkania w budynkach przy ulicach Kosmonautów Polskich, Perseusza i Oriona oraz przy ul. Budziszyńskiej. Usuwanie awarii trwało cały następny dzień.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.