Wehikuł czasu  – luty 2024 (rok 15/180)

Letnia Zadyma w Środku Zimy – jak mówi o finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jej pomysłodawca i animator Jerzy Owsiak, miała również (po raz kolejny) swoją odsłonę w Głogowie. By nie epatować rekordowymi wynikami, wspomnijmy ubiegłoroczny wynik został przekroczony wyraźnie, TZG za swój zestaw upominkowy poddany licytacji, do puszki dołożyło pokaźną kwotę, a Wehikuł czasu jej dwukrotność za wylicytowane przedmioty.

Obok aktywności finansowej ważna była integracja mieszkańców. Jak można było obserwować, MOK żył od rana do wieczora aktywnością artystów i obecnością mieszkańców.

Na scenie w MOK się działo ale i nie tylko. Wykonawcy reprezentowali wszystkie pokolenia głogowian. Tu jedna z najmłodszych grup (fot. ROD FOTOgrafia)

Już po raz 16 odbyła się „Zima w Twierdzy”, dwutygodniowe spotkanie miłośników Głogowa i jego przeszłości. Rekord frekwencji pobiła propozycja wieczornej wycieczki z prezydentem Rokaszewiczem. Jak skrupulatnie policzyli wchodzących nowym wejściem do podziemnego, wojennego szpitala przy PANS organizatorzy, chętnych było 509 osób. Tego samego wieczora Prezydent otworzył nowe przejście poterną z fosy do ul. Rzeźniczej i wraz z liczną grupą odwiedził odnaleziony niedawno, odnowiony i postawiony w parku pomnik księcia poetów – Fryderyka Schillera – twórcy Ody do Radości. Było wiele innych atrakcji.

Uczestnicy Zimy w Twierdzy pod odnowionym pomnikiem F. Schillera (Fot. T. Maciesza)

Z lektur Wehikułu (132)

Wspomnienia, wspomnienia… Wehikuł czasu prezentuje dziś książkę autora zza miedzy.

Staszek Obertaniec, Jak to ze mną i radiem było, Legnica 2023.

Nie znam osobiście autora, redaktora, senatora, polityka Stanisława Obertańca. Ponieważ jest starszy (nawet od Wehikułu), więc zdrobnienie imienia na okładce książki odbieram z sympatią i założeniem, że był dla swojego kręgu znajomych przyjacielem, opoką, mentorem i autorytetem.

Tytuł książki S. Obertańca, założyciela i wieloletniego dyrektora Muzycznej Elki, Radia eL, a potem Radia Plus Legnica, opozycjonisty od razu sygnalizuje ramy wspomnień.

Tom składa się z trzech części: „Jak to ze mną było”, „Jak to z radiem było” i pomimo umieszczenia ilustracji w tekście, obszernego rozdziału zawierającego fotografie.

Z urokiem i wdziękiem pisze o wierze, religijności, rodzinnej miłości i szarej rzeczywistości oraz o cudownym dzieciństwie w podlegnickich Koskowicach czy Grzybianach.

Temperament polityka nie pozwala Autorowi na chronologiczne opisywanie kolejnych zdarzeń, w których uczestniczył. Czasami wprowadza nawet „piętrowe”  dygresje kończące się konstatacjami odnoszącymi do bieżących sytuacji. Otwarcie prezentuje swoje obecne sympatie polityczne. Wspominając o kościele i Benedykcie XVI i jego pogrzebie – nie ukrywa swojej sympatii i krytykuje zachowania „lawendowej” mafii.

Wydarzenia ogólnopolskie, które go poruszyły opisuje wraz z konotacjami lokalnymi jak np. list biskupów polskich do biskupów niemieckich – reakcje legnickie, w tym ojca. Wymienia nazwiska krytyków postępowania władzy.

Praca jest ważnym przyczynkiem do lokalnej historii. Opisuje katolickie życie społeczne w mieście. Dla duszpasterstwa akademickiego przewodnikiem duchowym był o. Piotr Kyć z doktoratem z biologii; czy kształtowanie się legnickiego środowiska przeciwników reżimu. Barwnie przedstawia spotkania w pracowni malarskiej na poddaszu przy ul. Złotoryjskiej 7 u Henryka Bacy, u Romualda Szeremietiewa przy ul. Wyspiańskiego 5, czy czasami w klubie „Parnasik” lub spotkania u prof. Kaprockiego.

Sygnalizuje wydobywaną powoli z zapomnienia tragiczną przez samospalenie śmierć w legnickim parku nauczyciela Romana Kwaska.

      Największą jednak miłością autora było radio. Stworzył na tzw. „głębokiej prowincji” rozgłośnię, która miała imponującą słuchalność i pozycję tak na medialnej scenie, jak i po prostu w mieście.

Książka może być trudna do zdobycia, ale warto ją przeczytać.

Pocztówka ze Śląska (14)

Schronisko „Nad Śnieżnymi Kotłami”

Uwagę na to miejsce zwrócił nam debiutujący autor kryminału Sławek Gortych w pierwszym tomie zamierzonej trylogii, który nosi tytuł Schronisko, które przestało istnieć. W książce znaleźć można też akcent głogowski. Fabułę z wykorzystaniem fikcji literackiej Autor oparł o wywożony w wojennej zawierusze ze Śląska obraz „Madonny głogowskiej” Łukasza Cranacha. Ponieważ nie o powieści piszemy, więc niecierpliwych odsyłamy do lektury i recenzji. Wracając do rzeczy – pojawia się na łamach powieści, choć nie jako tytułowe – Schronisko „Nad Śnieżnymi Kotłami” (Schneegrubenbaude), jedno z piękniejszych miejsc całych Sudetów i pasma karkonoskiego. W trakcie górskich wędrówek obiekt był zauważany, ale nieodwiedzany, bo decyzją polityczną na początku lat 60. urządzono w nim nadawczy ośrodek dla sygnałów radiowo-telewizyjnych. Z biegiem czasu obrósł również przekaźnikami telefonii komórkowej. Budzi zainteresowanie wędrowców, jak i jest obiektem fotogenicznym. Mimo krytycznej (by nie powiedzieć druzgocącej drugiego tomu) recenzji znanego głogowskiego czytelnika, miłośnika lektury i bibliotekarza Piotra M., zwracamy uwagę na tę lokalną promocję niedalekich Karkonoszy czy przybliżanie innych atrakcji. Jedną z nich jest willa w Jagniątkowie, dziś muzeum mieszkającego tu noblisty Gerharta Hauptmanna, „ojca dramatu naturalistycznego”. Strach pomyśleć, bo niedaleko znajduje się muzeum radarów i innych instrumentów obrony przeciwlotniczej.

Hotel górski oddano ówczesnym turystom już w roku 1897. Mógł obsługiwać jednorazowo ponad 100 osób.

1289., 26.02., w bitwie pod Siewierzem zginął książę Przemko, trzeci i najmłodszy syn Konrada głogowskiego, a brat Henryka III Głogowczyka mającego aspiracje królewskie. Przemko właśnie wracał wraz z księciem opolskim Bolesławem I ze zdobytego przez Henryka IV Probusa Krakowa na Śląsk. Tu pod Siewierzem drogę zastąpili śląskiemu rycerstwu stronnicy Władysława Łokietka, niemogący darować zdobycia Krakowa.

W klasztorze w Lubiążu z inspiracji dworu głogowskiego miało powstać dzieło „Nagrobki książąt śląskich”, które jak zauważa badacz, opisują dramatyczną scenę śmierci bezbronnego księcia po wzięciu go do niewoli, z którego najpierw ściągnięto zbroję a następnie „w okrutny sposób niczym baranka zamordowano”. Ta śmierć miała przejść do tradycji „przedstawiającej zbrodnicze zachowanie Łokietka pod Siewierzem, jak również szereg pobożnych fundacji poczynionych przez Henryka Głogowczyka za duszę Przemka wraz z upamiętniającą go zachowaną do dziś w kościele klasztornym w Lubiążu płytą nagrobną… „Obecnie płyta umieszczona jest w posadzce prezbiterium po stronie północnej. Podobnie jak pozostałe dwie płyty została wykonana około 1312 r. z piaskowca z przylepionymi smołą do wyciętych w kamieniu zagłębień aplikacjami z auricalcum. Na płycie o wymiarach 2,51 X 1,16 m przedstawiona jest figura rycerza wielkości naturalnej, ujęta frontalnie w lekkim rozkroku. Ubrana w zbroję kolczą, a na niej w tunikę rycerską. Na głowie mitra książęca. W prawej ręce wzniesiony ku górze miecz, w lewej tarcza z orłem Piastów śląskich opuszczona w dół. Książę stoi pod arkadą maswerkową z motywami trójlistnymi, wspartą na gotyckich kolumienkach z przewiązkami…”. Wehikuł poleca dostępną w internecie pracę doktorską Wojciecha Mądrego – „Nekropolie Piastów”, Poznań 2012.

Płyta nagrobna ks. Przemka Ścinawskiego w Lubiążu . Napis brzmi: „Que dedit in donis Deus et natura Polonis * Summis aut pronis * Ducis erant Premeconis”.

1600., 23.02., w oberży na Rynku doszło do rękoczynów. Pachołek niewymienionego z nazwiska szlachcica został w trakcie scysji poszlachtowany sztyletem. Sprawca nie został schwytany, mimo że zamknięto bramy miasta i prowadzono intensywne poszukiwania.

To był już kolejny przypadek w tym miejscu, w tym miesiącu. Bowiem dwa tygodnie wcześniej, w sobotę 11 lutego, w trakcie spotkania kilku szlachciców z okolicy, z jakiegoś błahego powodu doszło do zwady z miejscowymi. Strażnik wieżowy oberwał dzbanem po głowie. Poszły w ruch cynowe, miedziane i mosiężne naczynia. Agresywni biesiadnicy porozbijali okna, zabrali z komina kilka kiełbas. A ponieważ już wyjść z miasta nie można było, przenocowali u znajomych. Oberżysta powiadomił miejskie władze, bo obok strat materialnych, naruszony został status miejskiego urzędnika.

Bramy miejskie, by uniemożliwić ucieczkę sprawcom, były zamknięte do południa. Otworzono je dopiero po ujawnieniu i spisaniu winowajców, którzy oświadczyli, że stawią się na każde wezwanie sądu.

A otoczone murami miejskimi miasto posiadało wtedy cztery bramy:

Bramę Brzostowską, która prowadziła na drogę do Szprotawy i Żagania,
Bramę Szpitalną, którą wyjeżdżano na drogę do Legnicy i Wrocławia,
Brama Polska prowadziła do Wołowa,
Brama Odrzańska wiodła do mostu przez Odrę.

Obok przejezdnych bram drogowych istniały też w umocnieniach niewielkie furty dla pieszych. Brama Polska była wzmocniona barbakanem, którego wygląd (z XVII w.) znamy z ryciny przechowywanej w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze. Została rozebrana w 1681 roku. Ozdobiona figurami świętych opiekunów miasta: św. Mikołaja, Matki Boskiej z Dzieciątkiem i św. Katarzyny była Brama Odrzańska. Brama Brzostowska prowadziła na zachód. Po przebudowie, już w rękach pruskich zyskała miano Pruskiej.

Rekonstrukcja planu późnośredniowiecznego miasta, na którym zaznaczono opisywane bramy. Można również dostrzec miejsca, w których umieszczono przejścia dla pieszych zwane furtami.

1884., elegancka kawiarnia i cukiernia Karla Jüttnera pod adresem Mohrenstraße 22a (ob. Garncarska) w pobliżu Rynku wprowadza jako pierwsza w Głogowie do oferty znane już ciastko pod nazwą legnicka bomba.

To tradycyjne ciastko piernikowe, z nadzieniem marcepanowo-owocowym, oblane czekoladą. Autorami byli bracia Müllerowie, legniccy rzutcy cukiernicy. Przygotowali nowe ciastko z okazji pobytu w mieście cesarza Niemiec, który we wrześniu 1875 r. pojawił się na jesiennych manewrach śląskich pułków. Spotkać się miał ten prezent z życzliwym przyjęciem, więc rozpoczęła się nań moda (tym samym obalamy mit o pierwszym wypieku w 1853 r.) Przez kilka lat drogie i ekskluzywne ciastko było nieobecne w powszechnej świadomości. Jednak również z poparciem magistratu, który potrzebował rozpoznawalnego symbolu miasta rozpoczęła się ekspansja nieznanej dotąd słodkiej przekąski.

Więcej o tym smacznym i ciekawym wyrobie m.in. w artykułach dr. Grzegorza Sobela w Legnickim Almanachu nr 4 (2022) i 5 (2023). Autor, pracownik naukowy Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu obala dotychczasowe mity i legendę stworzoną na potrzeby polskiego wyszukiwania ciekawostek z niemieckiej Legnicy. Dzięki obszernej kwerendzie umieszcza ten produkt we właściwych ramach. Głogowska kawiarnia i cukiernia Karla Jüttnera działała od 1849 roku i systematycznie zdobywała smakoszy oraz rosła jej renoma. Wprowadzenie do oferty cieszącego się coraz większą popularnością ciastka było też oznaką prestiżu i zaufania producenta.

Kawiarnia i cukiernia Karla Jüttnera w przedwojennym Głogowie  (z profilu „Glogau Gross Glogau” na fb)

1886., 5.02., Na spotkaniu Powiatowego Towarzystwa Rolniczego postanowiono zastosować się do sugestii dyrektora hodowli zwierząt Classena, kierownika urzędu hodowli zwierząt Głogów-Góra, i odtąd organizować coroczną północno-dolnośląską aukcję bydła rogatego w Głogowie. Do tej pory Śląski Związek Hodowców Bydła Rogatego organizował takie aukcje tylko we Wrocławiu. Transport zwierząt do Wrocławia i ich odbiór zawsze był jednak bardzo trudny dla rolników mieszkających w północnej części Dolnego Śląska, ponieważ połączenia kolejowe z Wrocławiem są bardzo uciążliwe. Aukcja bydła rogatego na północy Dolnego Śląska ma ożywić rolnictwo w regionie przygranicznym. Na aukcję dostarczane będzie wyłącznie nieskazitelne bydło zarodowe (o umaszczeniu czerwonym i czarnym).

1906., 28.02., lokalna gazeta informuje, że dziś zapadła decyzja o przyszłości Pomnika Wojowników, który miał powstać w miejsce rozebranego posągu na placu Wilhelma. Po rocznym zawieszeniu negocjacji w sprawie wzniesienia nowego pomnika wojennego wrocławski architekt Felix Gustaw Henry – twórca głogowskiego pomnika Schillera – został niedawno powołany na artystycznego eksperta przed podjęciem dalszych decyzji przez władze miasta. Na miejsce instalacji pomnika przewidziano teren po stronie nowo powstałej Hohenzollernstrasse, przed dawną Bramą Pruską. Architekt Henry w ciągu marca ma opracować nowy projekt w formie kolumny zwycięstwa o wysokości ok. 13 m, który odpowiada zabezpieczonym na ten cel środkom 16 tys. marek. Z wzniesienia pomnika figuratywnego w zasadzie zrezygnowano. Planuje się uwiecznienie na tablicy pamiątkowej nazwisk wojowników, którzy zginęli w ostatnich kampaniach wojennych.

Felix Gustaw Henry urodził się we Wrocławiu w 1857 r. i tam zmarł w 1920 r. Był przedstawicielem późnego historyzmu, autorem m.in. takich projektów, jak: pomnik Friedricha Schillera we Wrocławiu (1905 r.), nowej synagogi w Opolu (1893 r.), wieży widokowej na Śnieżniku, unikatowego krytego żelbetonowego mostu w Lądku-Zdroju (1907-1910) (wg „Liegnitzer Tageblatt”,  nr 51z 2 III 1906).

Pomnik Wojowników powstał kilka lat później. Wojnę przetrwał kikut kolumny, który został rozebrany jak i ruiny ruiny kamienic czynszowych, na miejscu których zbudowana została stacja paliw punk popularnego fastfoodu. Widoczne w głębi budynki to Starostwo i kino „Primus Palast”. Tu z kolei postawiono pierwszy w Głogowie wieżowiec

1913., 1.02., od 1 lutego przystanek Serby (Zerbau) między stacjami Głogów (Glogau) i Stare Serby (Lerchenberg) po lewej stronie linii kolejowej Głogów-Góra (Glogau-Guhrau), który wcześniej był wykorzystywany do transportu pasażerskiego i bagażowego, zostanie również otwarty do obsługi ładunków drobnicowych. Ponadto sprzedaż biletów i obsługa bagażu odbywać się będzie w samych Serbach (według LT, nr 11 z 14 I 1913).

1919, 16.02., uzgodniono i podpisano rozejm w Trewirze normujący, choć chwilowo, sytuację na frontach Powstania Wielkopolskiego. Zawierał jeden z głównych postulatów negocjatorów, by obszar Powstania objąć zasadami rozejmu z 11 listopada 1918 r. w Compiegne. Jeszcze kilka dni wcześniej trwały zażarte walki pod Rawiczem. 12 lutego Niemcy wykorzystując m.in. pociągi pancerne i artylerię z Głogowa zdobyli Kargowę i Babimost.

W nieodległym od miejsc walk Głogowie panowała nerwowa atmosfera. Dowództwo twierdzy usiłowało zapanować nad zdemoralizowanym i zrewolucjonizowanym wojskiem i tłumami głodnych mieszkańców. Jednocześnie szukało sposobu na zmobilizowanie mieszkańców okolicznych miejscowości w formacjach pospolitego ruszenia. W połowie miesiąca komendantura wydaje rozporządzenie mobilizacyjne dla roczników 1886-1898 – poborowych z okolicznych powiatów. Powołani byliby wcieleni do oddziałów Grenzschutzu (czyli reorganizowanej kajzerowskiej armii), rozłożonych w dotychczasowych miejscach pobytu okolicznych jednostek. Np. do koszar niedawnych pułków i batalionów piechoty w Górze, Wschowie lub Kożuchowie i Głogowie.

Jednak do uspokojenia atmosfery jeszcze droga daleka.

Zdjęcia z koszar piechoty w Żarkowie na widokówce z epoki. Mieściła się tu m.in. pułkowa kompania karabinów maszynowych, śmiercionośnej broni wprowadzanej do wojska od początku wieku (ze zbiorów R. Rokaszewicza).

1929, 1.02., odszedł w stan spoczynku (Ruhestand)  dotychczasowy komendant (Kommandant von Glogau) garnizonu Heinrich Hoefer (ur. 12.03.1873 – zm. 15.11.1936 w Berlinie). Dzień wcześniej, ostatniego dnia służby otrzymał tytularny stopień generała majora (Charakter). Tak więc służba w Głogowie była ukoronowaniem ponad trzydziestoletniej kariery wojskowej rozpoczętej w 1893 r. w stopniu podchorążego (Fahnejunker).

Wspominamy o tym fakcie również dlatego, że oberst Hoefer dopiero teraz trafił na naszą listę komendantów twierdzy. Zupełnie niedawno przy kwerendzie w innych tematach osobę tę znaleźliśmy w jednej z dolnośląskich gazet lokalnych. Dzięki temu wypełniliśmy kolejną lukę w naszym spisie dowódców i komendantów twierdzy.

Fragment gazetowej notatki

1967, w lutym, przystąpiono do budowy Osiedla Matejki. Głębiono wykopy pod pierwsze 5 bloków w pobliżu ulicy Karola Świerczewskiego (Władysława Sikorskiego). Miały się w nich znaleźć 353 mieszkania. Dość szybko zaczęto też wznosić kolejne budynki. Nie po równo i nie wiadomo czy sprawiedliwie, ale obdzielano przydziałami pobliski garnizon i kopalnie oraz budującą się hutę.

Ul. Jana Matejki po wojnie. Widok od wjazdu do nieistniejących już koszar przy Sikorskiego.

2024, 1.02., otwarte uroczyście kilka dni wcześniej głogowskie hospicjum oficjalnie rozpoczęło swoją działalność. Po dwóch latach od rozpoczęcia budowy (777 dni jak napisano na okolicznościowym plakacie), w czwartek pod opiekę wykwalifikowanego zespołu trafili pierwsi pacjenci. Placówka działa, jako oddział Głogowskiego Szpitala Powiatowego i dysponuje 20 miejscami. Odnotowujemy z radością piękny przykład integracji licznej grupy głogowian wokół tej inicjatywy.

Zespół Hospicjum w pierwszym dniu działalności (fot. Razem dla Hospicjum)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.