Wehikuł czasu – listopad 2022 (rok 14/165)

Początek listopada to poranne mgły i niespodziewane słoneczne dni, które barwami złotej jesieni zapraszały na pełne zadumy, zapachów i kolorów cmentarze. Było nas na polskich nekropoliach wielu. Wspominaliśmy tych, którzy odeszli – wczoraj i przedwczoraj.

Wieczorny widok na cmentarzu przy ul. Legnickiej (internet)

Trwają energiczne prace przy budowie tymczasowego mostu nad Starą Odrą. Stalowa wojskowa konstrukcja łączy już dwie strony nasypu.  Ma umożliwić ruch w czasie, kiedy będzie remontowany blisko stuletni most betonowy.

Tymczasowa przeprawa w trakcie budowy, w barwach złotej jesieni. (Fot. M. Szyszka)

Ostatnia niezabudowana działka w Rynku. Kiedy wydawało się, że ostatnia rozprawa przed NSA jest formalnością, 5 października uderzył przysłowiowy grom z jasnego nieba. Naczelny Sąd Administracyjny zdecydował w tej sprawie inaczej, „ważąc interesy prywatne i społeczne stanął po stronie właścicieli działki”.

Głogów się zmienia: (od prawej) komina w Widziszowie już nie ma, wieżom kościelnym przybyły hełmy, plac Solny już zabudowany, nawet szczyt wiecznej ruiny fary obudowany nowymi ceglami. A niezagospodarowana „dziura” w sercu miasta trwa. (fot. Studio Siwek)

Polkowice przyjęły nowy herb miasta (25.10). Pojawiły się w Głogowie pytania czy nasze miasto też powinno „się przyjrzeć swojemu herbowi?” Otóż nie. Kategorycznie nie. Nie ma potrzeby się pochylać nad tym tematem, bo jest zamknięty. Jest bogata literatura historycznych uzasadnień dla pięciopolowego herbu Głogowa. Polkowicom Wehikuł gratuluje profesjonalnego znaku.

Herb Głogowa i nowy herb Polkowic

Kolejarzom głogowskim (kiedyś by napisano głogowskiego węzła kolejowego!!!) Wehikuł przesyła na dzień św. Katarzyny, patronki kolejarzy, świąteczne życzenia. W tych dniach odbywać się będą też wydarzenia szczególne poświęcone przeszłości żelaznych szlaków, również na Kresach. Obserwujmy ogłoszenia GEK.

Częściowe zaćmienie Słońca, tozjawisko astronomiczne, które wystąpiło 25.10.2022 r. w Polsce, niespotykane od 2015 r. Jak zapisali niektórzy szczęśliwcy „chmury na chwilę się rozeszły”. Prezentujemy zdjęcie opublikowane przez przyjaciela Wehikułu czasu, fizyka i astronoma, Romana Bochanysza, współtworcę obserwatorium w II LO. Zostało zrobione tuż przed godz. 12.19 z takim komentarzem: „chmur było więcej chociaż oglądających je tłumy… Niemniej kilka zdjęć udało się wykonać, a okrzyki obserwatorów świadczyły o tym, że wielu też coś zobaczyło. To rzadka okazja, bo następne częściowe zaćmienie za trzy lata”.

(fot. R. Bochanysz)

Z lektur Wehikułu

Wreszcie można nabyć w Centrum Informacji Turystycznej (Blok koszarowy) niepozorną ksiażeczkę głogowskich autorów o tajemnicach Wieży Głodowej.

P. Łachowski, D. Szczepanowski, Wieża Głodowa. Tajemnice głogowskiego zabytku, bmw 2022.

Wieża Głodowa, jaka jest, każdy mieszkaniec czy będący tu turysta widzi. Jest to najstarsza zachowana część murowanego zamku, powstała w poł. XIII w. Ma 24 m wysokości, grubość murów dochodzi do 2,7 m. Pełniła funkcję strażnicy, miejsca ostatniej obrony i więzienne. Nazwę zawdzięcza zdarzeniu z końca XV w., kiedy w jej lochu ks. Jan II Szalony zagłodził siedmiu głogowskich rajców.

Kilka lat później, kiedy księciem głogowskim był Jan Olbracht, jego namiestnik Jan Karnkowski w walce z mieszczaństwem również osadził jeńców w Wieży. I przez kolejne lata służyła jako więzienie. W końcu XIX w. przebudowano zwieńczenie, zakładając krenelaż. Po zniszczeniach w 1945 r. w trakcie odbudowy nadano wieży gotycki, surowy charakter, zbijając charakterystyczne blanki (krenelaż).

Autorzy polecanej książki zebrali obszerną literaturę, obejrzeli dokładnie zakamarki. Interesujące zapisy znaleźli wyryte na cegłach. Jak piszą, niektóre to nic niewarte, jak nazywają „hieroglify”, czyli trudne do odczytania, inne zawierające daty – pozwalają na snucie przypuszczeń, czy zachecają do poszukiwań. 28 maja 1677 r. najstarsza data wyryta na cegle, ale też jest z roku 1686. Są nazwiska i przydomki. W wielokulturowym mieście więźniami byli mieszkańcy różnych narodowości. Są więc np. ślady żydowskie, których naliczyli ponad 45. Cennym jest, że Autorom pomagał akademicki profesor, specjalista z UMCS w Lublinie.

Pracę uzupełniają liczne ilustracje, tak inskrypcji, jak i obiektu wraz z otaczającym go Zamkiem.

Okładka

1213, 4.11., blisko 810 lat temu w nieprzebranych lasach Puszczy Tarnowskich wydarzyła się tragedia. Poniósł śmierć na polowaniu drugi syn księcia Henryka Brodatego, Konrad, który …udał się do puszczy tarnowskiej, gdzie podczas polowania, spadłszy z konia, złamał kręgosłup i umarł, (po czym) przewieziony do Trzebnicy, pochowany został w kapitularzu ze względu na siostrę, która go najbardziej umiłowała, zwany był zaś Kędzierzawym.

Pisał wcześniej kronikarz, że kiedy Konrad posiadł wiadomość o tym, że ojciec chce go pominąć w dziedziczeniu:

 …Konrad, który nienawidził Niemców, zebrawszy Polaków z różnych ziem, zamierzał wygnać brata z nielicznymi Niemcami, jacy wówczas byli na Śląsku. Ojciec zaś i matka, którzy nie byli w stanie uśmierzyć tego zła, zezwolili na zbrojne starcie synów ustępując: ojciec do Głogowa, matka do Niemczy. Gdy synowie starli się na polu między Legnicą a Złotoryją w miejscu zwanym Studnica albo Czerwony Kościół, Henryk – wraz z niemieckimi przybyszami, tak chłopami, jak rycerzami, których zewsząd zebrał – zabiwszy niezliczonych Polaków, triumfalnie zdobył pole zwycięstwa, podczas gdy tamci, którzy zdołali się uratować, uciekali.

Cytowane zapisy pochodzą z Kroniki Polskiej, anonimowego śląskiego zakonnika – najprawdopodobniej cystersa z klasztoru w Lubiążu, powstałej w końcu XIII w. Na podstawie tej notatki powstała legenda, która przetrwała w niektórych dziełach do dziś.

Opowieść kronikarza znana była kolejnym dziejopisom, w tym Długoszowi, Kromerowi, Cureusowi. Ale prawdziwą rewelacją stała się dopiero w XIX w. Wtedy to została przycięta do potrzeb namiętnych dysput, kiedy rozgorzały namiętności uczuć narodowych. Po stronie niemieckiej – historycy ze środowiska wrocławskiego zobaczyli wtedy datę przełomu w przynależności Śląska do Niemiec. Po stronie szkoły krakowskiej – Wacław Sobieski dostrzegł w Konradzie obrońcę polskości tej ziemi. Tezy polskiego historyka w popularną opowieść „ku pokrzepieniu serc” wplotła Zofia Kossak-Szczucka (Legnickie Pole).

Tak więc książę Konrad stał się legendarnym bohaterem pierwszego śląskiego, domniemanego konfliktu narodowościowego pomiędzy Polakami i Niemcami.

Z legendą bitwy pod Studnicą i rolą Konrada Kędzierzawego rozprawił się prof. Benedykt Zientara, wybitny polski mediewista. Przedstawił i odrzucił zakusy XIX-wiecznych historyków niemieckich i literatów polskich, którzy podzielili strony na reprezentantów interesów dwóch nacji. 

Wehikuł poleca dwie prace Profesora:

Zientara B., Tragedia Konrada Kędzierzawego [w:] Mówią Wieki, R:1972 nr 8 i 9;

Zientara B., Konrad Kędzierzawy i bitwa pod Studnicą [w:] Przegląd Historyczny, R:1979, tom LXX, zeszyt 1.

Na południowych krańcach Borów Tarnowskich można znaleźć osobliwe drzewo – półsuchą i w połowie żywą sosnę potocznie nazywaną sosną półżywą.(fot. Wehikuł czasu 2022)

1344, 23.11., w Pradze książę głogowsko-żagański Henryk V Żelazny złożył hołd królowi czeskiemu, Karolowi Luksemburskiemu. W zamian otrzymał prawa do spadku po Przemku – nadanie połowy miasta. W wydanym w tym dniu dokumencie czytamy, że:

… z bożej łaski książę śląski, pan Głogowa i Żagania, otrzymuje dziedzicznie od wysoko urodzonego króla czeskiego i hrabiego luksemburskiego, najwyższego księcia śląskiego, pana Wrocławia i swego prawdziwego pana lennego, połowę Głogowa oraz te wszystkie ziemie, które do niego prawnie należały w spadku po ojcu: z fortecami, miastami, ludźmi i wszystkimi prawami – jako prawdziwe lenno… król czeski przez szczególną łaskę i życzliwość, jaką żywi do niego oraz jego spadkobierców i krewnych – Konrada oleśnickiego i Jana ścinawskiego, zapewnia mu dziedzictwo w krajach wymienionych książąt, gdyby zmarli oni bezpotomnie.

Płyta nagrobna księcia głogowsko-żagańskiego Henryka V Żelaznego.

1473, 11.11. ulewnym deszczem zakończyła się trwająca od początków kwietnia susza. Siedem miesięcy braku opadów. Susza na pewno wyrządziła wiele szkód.

1622, 28.11. wracają z Rzeszy do Polski chorągwie lekkiej jazdy, zwanej od nazwiska swojego pierwszego dowódcy lisowczykami. Zła sława ich wyprzedza. Powoduje również mobilizację mieszkańców. Mijając Legnicę, zmierzający w kierunku Głogowa  lisowczycy natknęli się na trakcie głogowskim na dość szybko zebrane, pokaźne siły Ślązaków. Naprzeciw polskich kondotierów wyszły oddziały jazdy, artylerii i pospolitego ruszenia. Ponoć walnemu starciu zapobiegł dość błyskotliwy manewr operacyjny opracowany przez pułkownika Stroynowskiego, dowódcę polskiej jazdy. Otóż „rozmnożył” swoje chorągwie, tworząc pozorne oddziały z mobilizacji ciurów i służby czeladnej. Mistyfikacja się udała i doprowadziła do rokowań. Uzgodniono warunki, na których lekka jazda spokojnie dojedzie do polskiej granicy za Odrą. Jednak przekroczy ją nie w Głogowie, a w Bytomiu Odrzańskim. I żołd wraz ze zwyczajowym dodatkiem tzw. Abdankiem (podziękowaniem) miał otrzymać nie w Głogowie a w Sławie. Komunik (konny oddział) się uspokoił, choć w Bytomiu jeszcze zawrzało przy moście i w miasteczku na początku grudnia. Listopad tego roku był więc dla głogowian łaskawy, a dla bytomian nie bardzo.

Płyty pamiątkowe poświęcone zdarzeniu z 6.12.1622 r. starannie odnowione na rynku w Bytomiu Odrzańskim (fot. Wehikuł czasu)

1757, 25.11.,  od klęski pod Wrocławiem do wiktorii pod Lutynią trwa zimowy epizod wojny siedmioletniej, który przejdzie do historii sztuki wojennej.

Zakończyła się właśnie bitwa pod Wrocławiem. Poddaną Austriakom twierdzę opuszcza zdemoralizowany garnizon pruski. Tylko niewielu (271 oficerów i 328 szeregowych) ruszyło w kierunku Głogowa celem podjęcia dalszej walki. Tu, w twierdzy organizował nowe oddziały generał Hans Joachim von Ziethen, legenda pruskiej kawalerii. Objął komendę nad odtwarzanymi w Głogowie siłami (były to: część oddziałów Augusta Wilhelma von Bevern i część oddziałów z Wrocławia). Następnie pomaszerował na spotkanie Króla zabierając z fortecy 10 ciężkich dwunastofuntowych dział (każde ważyło 3480 funtów i było trudne w transporcie i strzelaniu). Generał Ziethen zabrał także kilka pięćdziesięciofuntowych moździerzy. Śmiercionośne machiny były zdjęte wprost z murów. Stanowiły wielki problem w czasie forsownego marszu.

Forteczna artyleria wykorzystana została mobilnie kilka dni później (5 grudnia) w krwawej bitwie pod Lutynią (Leuthen). Miała się tam przyczynić do zwycięstwa Fryderyka II, który wsłuchując się ponoć w dochodzące z oddali odgłosy wystrzałów nazwał armaty „brummerami”. Bitwa przeszła do historii wojen i uczą się jej przebiegu kadeci wszystkich armii świata.

Kilka lat później działo przysposobiono do służby w polu i weszło do historii artylerii pod oznaczeniem M1741. Głogowski „brummer” z XXI wieku, stoi nieopodal bloku koszarowego. (fot. Wehikuł czasu)

1806, 27.11., w nocy na 28 listopadawybuchła w oblężonej twierdzy rebelia w jednym z oddziałów. Doszło do chwilowego przejęcia władzy nad Redutą Serbowską (Zerbauer Redoute) przez żołnierzy – Polaków z 3 muszkieterskiego batalionu pułku von Zastrow. Jak każdy trzeci batalion pułku pruskiej piechoty i ten skierowany do Głogowa miał niepełną obsadę, najpóźniej rekrutowanych, niewyszkolonych i niezdyscyplinowanych żołnierzy. Ponieważ kantonem rekrutacyjnym była Wielkopolska, więc w oddziale znajdowali się w większości Polacy. Kadrę podoficerską i oficerską stanowili Prusacy wydający komendy tylko po niemiecku. Dla wyrwanych z polskich wsi rekrutów komendy, jak i całe wojenne środowisko były obce. Więc propozycja zorganizowanej ucieczki trafiła na podatny grunt. Znalazł się w tej masie jeden podoficer, który skupił wokół siebie chętnych do ucieczki. Działano bardzo szybko, bowiem przy takiej masie zaangażowanych reakcja przełożonych na skutek niechybnego przecieku musiała nastąpić niebawem.

Wybitny znawca epoki, Jan Minkiewicz pisze, że to był „planowo obmyślany i brawurowo wykonany wyczyn wojenny…”. Spiskowcy wysadzili w powietrze Bramę, bariery i mosty zwodzone Reduty, oraz most na Starej Odrze, rozbroili obsługę dział w reducie i zagwoździli armaty. 96 żołnierzy utorowało sobie drogę do wolności, ale nagle z naprzeciwka, z wzniesionych pospiesznie pozycji oblężniczych padły strzały. W trakcie przygotowań zapomniano o kontakcie z oblegającymi i przekazaniu im informacji o ataku.  Okazało się, że stojący na posterunkach Wirttemberczycy sądzili, że ma miejsce niespodziewana wycieczka obrońców. Chwile zamieszania nie trwały długo…, ale od ognia artyleryjskiego zginęło 10 uciekinierów.

Nocna operacja załogi Ostrowa Tumskiego doprowadziła komendę twierdzy do szewskiej pasji. Rozpoczęto śledztwo na szeroką skalę. Po raz kolejny zaostrzono dyscyplinę.  Pruscy oficerowie przekonali się, że zarzewia buntu i dezercji tkwią bardzo płytko. Tego dnia wykryto spisek w 3 batalionie muszkieterskim v. Tscheppe, który przybył z pobliskich garnizonów Wielkopolski. Kilku przywódców natychmiast rozstrzelano, pozostałych spiskowców ukarano okrutną chłostą – pędzeniem przez rózgi (karany biegł między szeregami „uzbrojonych” w kije żolnierzy).

Widok ogólny oblężenia twierdzy, który sporządził inżynier wojskowy Carl von Spretti w trakcie pobytu w listopadzie pod Głogowem. (zbiory Towarzystwa Miłośników Ziemi Kozielskiej)

1837, 23.11., (choć niektórzy piszą, że 28. listopada)na Wzgórzu Szubienicznym ścięto toporem mordercę nazwiskiem Schnabel. Było to ostatnie publiczne wykonanie wyroku kary śmierci. Wzgórze Szubieniczne atrybutu swojej nazwy zostało pozbawione wcześniej. Wielka, kamienna szubienica stojąca w tym miejscu przez kilkaset lat została rozebrana przez Francuzów. Załoga twierdzy w 1813 r., przygotowując przedpole do obrony, zniszczyła również ten obiekt.

      Kilka zdań poświęcił złoczyńcy Fritz Reuter we wspomnieniach zatytułowanych „Festungstid”. O przewinach dowiedział się w trakcie odbywania kary w głogowskiej twierdzy, w której też w tym czasie (wiosną 1837 r.) był osadzony Schnabel… Miał być „straszliwym bandytą i mordercą”. Za swoje uczynki został skazany na karę śmierci i oczekiwał na jej wykonanie. Reuter na swój pełen emfazy sposób opisuje warunki, w których miano go przetrzymywać:

…siedział pod moją kwaterą zakuty w kajdany i powiązany sznurami… Przez noc i dzień paliło się światło w jego ciemnej celi. Artylerzysta stał z gołym karabinem u jego pryczy, ponieważ już trzykrotnie wydostał się z więzienia i najsilniejsze warszawskie zamki otwierał za pomocą witki oraz dratwy. Teraz jednak jest inaczej! Teraz założyli mu żelazne buty, teraz musiał się poddać. Ach, Boże kochany, co się stało z moją wiosną! Żelazne buty! Mnie też mogli przecież kiedyś zaopatrzyć w żelazne buty. …kiedyś Schnabel zrobił ze swoich ubrań swego rodzaju kukłę, którą położył na pryczy i ukrył się w żelaznym piecu i tam czaił się, aż strażnik przyjdzie i zacznie rozmawiać z kukłą leżącą na pryczy, o tym, jak to wtedy Schnabel wyskoczył z pieca i uderzył strażnika ciężką żelazną pokrywą pieca w kark tak, że ów człowiek na całe życie pozostał inwalidą, o tym, jak później poważane głowy dwóch szacownych obywateli, którzy stali przed jego drzwiami na warcie, stłukł jedną o drugą, przez co na zawsze pozostali nieco otępiali, i dzięki czemu w końcu wydostał się na zewnątrz.

W XX wieku teren byłego Wzgórza Szubienicznego zaczęto zagospodarowywać. Dziś stoją tam bloki i rozpościera się pl. Tysiąclecia. Czy wisielczy humor na placu Tysiąclecia ma więc uzasadnienie?

Widok miasta od Zachodu z szubienicą na pierwszym planie.

1900, 6.11., wieczorem odbyło się posiedzenie zarządu głogowskiej Akademii Śpiewu (Singakademie Glogau), prowadzone przez bankiera Schweitzera. Nobliwe gremium niemniej nobliwego Towarzystwa (istniało od 1844 r.) miało nie lada kłopot. Otóż uznana w ruchu muzycznym Niemiec głogowska instytucja pozostała bez głównego kierownika artystycznego. Dr Wilhelm Niessen został wybrany dyrygentem Towarzystwa Muzycznego (Musikvereins) w Münster. Na jego następcę powołano Ernsta Maschke z Neubrandenburga, który jednak nie objął urzędu. Dziś, po intensywnych zabiegach, prezes Schweitzer stawia pod głosowanie wniosek, by nowym dyrygentem został Gustaw von Lüpke z Berlina. Wcześniej kandydat przeprowadził – w obecności Zarządu Akademii – próbę chóru. Umiejętności, które pokazał, spowodowały, że został wybrany jednogłośnie. 

Karta pocztowa wydana z okazji konkursu śpiewaczego i jubileuszu Towarzystwa (zbiory Patrycjusza Makowca)

1926, 13.11.,  w południe auto legnickiego kupca zderzyło się na skrzyżowaniu Wingenstrasse/Soetbeerstrasse (Kołłątaja/Wały B. Chrobrego) z wracającym do domu na motocyklu kupcem Winklerem z Nosocic. W wyniku zderzenia motocyklista z połamanymi nogami został odtransportowany do pobliskiego szpitala miejskiego.

Z kolei wieczorem auto z bardzo dużą szybkością na BrostauerStrasse najechało na wracającego do domu mistrza kołodzieja Kleinkego z Brzostowa. Samochód, jak wynika z tablic rejestracyjnych, pochodził z Berlina. Jego właściciel nie został jeszcze zidentyfikowany, podobno jechał niezgodnie z przepisami lewą stroną drogi i z dużą prędkością zmierzał w kierunku Legnicy. Nie zatrzymał się po zderzeniu i nie zaopiekował się ciężko poszkodowanym mężczyzną. Pędzący kierowca o włos nie wjechał w grupę młodych dziewcząt, świadków wypadku. Mistrz Kleinke wkrótce zmarł.

1945, listopad, rozkazem Naczelnik Związku Harcerstwa Polskiego zatwierdził funkcjonowanie w powiecie głogowskim Hufca Harcerzy. W tym też miesiącu mianował komendantem hufca Głogów podharcmistrza Stefana Mieszalskiego.

      Początki zorganizowanej działalności ZHP na ziemi dolnośląskiej przypadają na miesiące letnie 1945 roku. A w październiku przybył do Jeleniej Góry Naczelnik ZHP Roman Kierzkowski. Po tym co zobaczył i usłyszał – 25 października  tego roku podjął decyzję o utworzeniu Chorągwi ZHP Dolnego Śląska  z siedzibą w Jeleniej Górze przy ul. Długiej 4/5. Komendantem Chorągwi został mianowany Kazimierz Sobolewski.

      Druh Mieszalski pojawił się w Głogowie na początku maja w tzw. grupie kieleckiej Władysława Marca, która rozpoczęła organizowanie władz powiatowych. Wraz z nim przyjechał też kolejny podharcmistrz – Zygmunt Lewiński. Obok nich organizatorami harcerstwa byli m.in. Henryk Gawryś i Jerzy Sowa, Ludwik Stępczak. Jak władze administracyjne – tak i harcerskie tymczasową siedzibę miały w Sławie.

W następnym roku, w lutym 1946 – w Kotli Józef Zapotoczny założył 49 Dolnośląską Drużynę Harcerską im. Bolesława Krzywoustego – wstąpiło do niej 32 dzieci. A 1 maja tego roku stan hufca wynosił 209 harcerzy. I głogowskie harcerstwo zaczęło uczestniczyć w życiu oświatowym i społecznym wraz ze wszystkimi konsekwencjami ówczesnych czasów.

Harcerze w Sławie na zbiórce (Kronika L. Stępczaka)

2013, 18.11., miasto na chwilę zostało bez wody. Nie po raz pierwszy i zapewne, niestety, nie po raz ostatni. Wieczorem w Ruszowicach przy ul. Szmaragdowej pękła rura o średnicy 0,7 m, przesyłająca wodę do osiedli Kopernik i Piastów Śląskich. Jak zapewniali specjaliści z PWiK, udało się przekierować dostawy wody na inne rury i połączyć te osiedla z siecią wodną zasilajacą wszystkie osiedla w życiodajny płyn. Kłopoty mogły dotyczyć mieszkańców wyższych kondygnacji w wieżowcach przy ulicach Kosmonautów Polskich, Perseusza i Oriona oraz budynki przy ul. Budziszyńskiej. Usuwanie awarii potrwa cały dzień. Przepompownia w Serbach może mieć kłopoty z utrzymaniem odpowiedniego ciśnienia. Skutki awarii udało się usunąć dwa dni później.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.