Wehikuł czasu – grudzień 2020 (rok 12/142)

Epidemia spowodowała kolejne obostrzenia i zakazy. Nie odbędą się tradycyjne imprezy z okazji święta górników i artylerzystów – a przypomnijmy, że pięć lat temu – 3 grudnia 2015 roku, pierwszy raz w historii centralne obchody Barbórki w Zagłębiu Miedziowym, zorganizowane zostały w Głogowie! Prezydent Rafael Rokaszewicz symbolicznie przekazał górnikom klucze do miasta. Ulicami naszego miasta przeszedł korowód Lisa Majora i na rynku odbył się tradycyjny skok przez skórę.

6 grudnia, jak informuje Ratusz, głogowscy rowerzyści i ich przyjaciele, w strojach Świętego Mikołaja, przejadą przez miasto. Przez ostatnie pięć lat dotarli z pomocą do ponad setki dzieci oraz placówek opieki społecznej … Mikołajowe paczki trafią do rodzin, znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej lub materialnej oraz do samotnych seniorów z terenu Głogowa.

Barbarom, górnikom, artylerzystom i Mikołajom – składamy życzenia wszystkiego najlepszego.

Głogowscy Mikołaje przed Ratuszem (fot. dglnews)

Już minął rok, jak 22 listopada, po 74 latach od zakończenia wojny, doczekał się Głogów premiery w odbudowanym, zniszczonym podczas drugiej wojny światowej Teatrze Miejskim im. Andreasa Gryphiusa – głogowskiego poety i dramaturga z XVII wieku. Wystawiony premierowo spektakl „Piast” oparto na dramacie patrona, arcymistrza barokowej poezji i dramatu niemieckiego. Przełożył tekst Marcin Błaszkowski; wyreżyserował dyrektor Teatru Lubuskiego (jeszcze do niedawna im. Leona Kruczkowskiego) Robert Czechowski. Grali aktorzy teatru zielonogórskiego, a gościnnie w rolach: Popiela, wystąpił Jan Peszek, a Piasta Jan Szurmiej. Pielgrzymów zagrali mieszkańcy Głogowa

Jan Peszek w roli Popiela na deskach głogowskiego Teatru Miejskiego wraz z aktorami dramatu „Piast”.

W przeddzień przez kilka godzin tysiące mieszkańców zwiedziło otwierany budynek. Wytrzymali trudy oczekiwania w długiej kolejce i w padającym deszczu. Wśród gości uroczystości otwarcia znaleźli się przedstawiciele Glogauer Heimatbund, którzy od lat kibicowali odbudowie. Tuż przed premierowym spektaklem od lewej Antoni Bok z TZG, Martin Sprungala, przewodniczący GHB, Thomas Kinzel, wiceprzew., oraz Adelheid Martin-Siegmeth, a towarzyszył im Andrzej Szczudło ze Wschowy.

Ponad. Głogowska jesienna impresja Izabeli Matuszewskiej.

100 lat temu, w roku 1920 przeprowadzono inwentaryzację obiektów wojskowych. O resztkach twierdzy i głogowskiego wojska poniżej.W grudniu roku 1945, siedemdziesiąt pięć lat temu, w trakcie jednego ze wspólnie spędzanych wieczorów przez nielicznych mieszkańców zrujnowanego miasta, Adam Królak wystąpił z inicjatywą powołania Koła Kulturalno-Oświatowego. Ten moment, dzięki zapisowi, który uczynił w swoich notatkach, uznawany jest za początek „zorganizowanego ruchu regionalistycznego” w Głogowie i na Dolnym Śląsku. W restauracji Nikodema Piotrowskiego – ocalałej z wojennej pożogi budowli przedwojennego sierocińca – odbyło się spotkanie towarzyskie grupy miejscowej inteligencji – osadników dla których interesujący się przeszłością regionu Adam Królak wygłosił prelekcję. W trakcie tego spotkania zawiązano Koło Kulturalno – Oświatowe. Wstąpiły doń 22 osoby. Koło stało się prekursorem organizacji zrzeszającej regionalistów, działaczy kultury czy pasjonatów historii ziemi głogowskiej. Organizowano spotkania z wykładami o dziejach miasta, wycieczki po Głogowie i okolicach, projekcje filmowe, książnicę publiczną, która przekształciła się w miejską bibliotekę, itd. Pół wieku później Towarzystwo Miłośników Głogowa przekształciło się w Towarzystwo Ziemi Głogowskiej (tak, to już ćwierć wieku).

Adam Królak w Stoczni w latach czterdziestych XX wiek

Z kolei 10 lat temu, 28 grudnia 2010 roku w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Głogowie powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Muzeum i Historii Miasta Głogowa i powiększyło grono regionalistycznych podmiotów na głogowskiej mapie organizacji pozarządowych. O głogowskiej ciekawostce poinformowało niedawno Centrum Informacji Turystycznej – w mieście i jego najbliższej okolicy można spotkać bujnie kwitnące, a teraz osypane owocami krzewy głogów. Znajdują się m.in. nad Odrą, przy drodze na plac festynowy, koło przejścia przez tory, po prawej stronie. Głogi rosną też nad fosą, wzdłuż ulicy Świętojańskiej. Ponadto zauważyć je można przy kilku posesjach od strony ulicy Spadzistej. Do niedawna rosły też w fosie miejskiej.

Krzewy głogu w Głogowie (fot. CIT)

Z lektur Wehikułu 

Z dedykacją na zbliżające się Święta, przypominamy i polecamy lekturę wielkiego dzieła Jędrzeja Kitowicza, (1728-1804). Po raz pierwszy zostało wydane w czterech tomach w Poznaniu przez Edwarda Raczyńskiego w latach 1840-1841. W powojennej Polsce w roku 1950, przez prof. Romana Pollaka z Poznania, wybitnego znawcę literatury staropolskiej:

Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajówi zwyczajów zapanowania Augusta III. Warszawa 1985.

Brak jest opisu obchodzonych świąt. Święta Bożego Narodzenia wspominane są tylko przyczynkarsko. Przy zakonach wspomina się bardziej uroczyste, czy wyszukane pożywienie. Przy obsłudze uroczystości np. w Boże Narodzenie, królewska gwardia zakładała tzw. mundury wielkie. Ale są opisy zwyczajów, jak np. kuligi czy zapusty.

Ze wstępu Autora taki fragment:

Do Czytelnika. Lubo nie masz nic nowego pod słońcem, jako powiedział Salomon, jednakowoż rzeczy na świecie, odmieniając się ustawicznie według przepisanego im od Stwórcy prawa i za koleją jedne po drugich następując, nowymi być się zdają, chociaż już dawniej były. A że ludzie pospolicie lubią nowe rzeczy bardziej niż stare, nowymi zaś są wszystkie dawne dla tych, którzy ich nie widzieli, przeto, chcąc dogodzić powszechnemu gustowi, umyśliłem dawniejsze obyczaje polskie, jakie zaznałem za panowania Augusta III i następnie panującego po nim Stanisława Augusta, wystawić potomności w dwóch osobnych opisaniach. Ci, co przed nami żyli stem lat prędzej, jak czytamy z dziejów dawnych, w cale byli odmiennych od naszych obyczajów. Sama nawet postać dawnych Polaków odmienna dużo była od dzisiejszych, co się dosyć doskonale ukazuje w portretach i posągach staroświeckich. Ci, co po nas nastąpią za lat sto Polacy, pewnie się od nas dzisiaj żyjących tak będą różnili, jak się my różniemy od dawniejszych. Niechże potomność, dla której to piszę, przegląda się w dawniejszych i nowszych obyczajach, z dobrych niechaj wzór bierze, złych niechaj się wystrzega. Za omyłki w pisaniu przepraszam mojego Czytelnika. Jeżeli będę miał czas, poprawić ich zechcę. Jeżeli nie będę, wybaczyć mi raczy.

Ze znalezionych opinii –  Piękny staropolski język, aż żal, że książka tak szybko się urywa… Opisy przedstawione są zarówno zabawnie, jak i całkiem na poważnie. Mnóstwo nowych słów i wiedzy. Polecam zdecydowanie tym, którzy oprócz wykutych na blachę dat i wydarzeń, chcą dowiedzieć się czegoś więcej o dawnej Polsce (wiek XVIII).

Czytajmy Kitowicza. Bo nie wolno utracić pamięci o tym jak wyrodnieją obyczaje, jak krótkowzroczność i bezkarność uprzywilejowanych biorą górę nad prawem, a przed sądem stają kupieni za talar świadkowie. Tak zakończyła wstęp do wydania z 1985 roku Maria Dernałowicz. Trudno odmówić tym słowom aktualności.

Tekst obecny w internecie:

https://literat.ug.edu.pl/kitowic/index.htm

1395, 24.12.,zmarł w Bolesławcu książę głogowski Henryk VII Średni Rumpold, syn Henryka V Żelaznego. Po śmierci ojca w 1369 roku, z braćmi – Henrykiem VI Starszym i Henrykiem VIII Młodszym Wróblem wspólnie rządził Księstwem Głogowskim. W 1378 dokonali podziału i Rumpold objął samodzielne rządy w połowie Bytomia Odrzańskiego, Głogowa, Góry i Ścinawy. Nie mieszkał na stałe w podzielonej stolicy księstwa, a w Żaganiu. Jak napisał głogowski historyk J. Chutkowski, jednak dbał o miasto. Obserwując uważnie zachowania sasiadów, chciał odbić Wschowę z rąk Kazimierza Wielkiego. Po zwycięstwie nad królewskim wojskiem pod Wietszycami za zdobyte łupy ufundował w pobliżu kolegiaty kościół św. Jerzego. Ciężko chory, upośledzony na ciele, zmagał się z ułomnościami. Zmarł w trakcie kuracji, został pochowany w żagańskim kościele augustianów.

Podobizna księcia Henryka VII Rumpolda wg Ireny Bierwiaczonek (D. Wieczorek, Poczet piastowskich książąt Śląska Lubuskiego w obrazach Ireny Bierwiaczonek, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Zielona Góra 2004).

1470, w grudniu, Odra była tak skuta od Barbórki lodem, że wozy skracały sobie drogę i nie jeździły do mostu. Codziennie przewożono niezliczone ilości drewna z lasów…, pisał annalista. Był również nieograniczony dostęp do bagien i terenów podmokłych, tam również dzięki temu trwał intensywny wyręb drewna. Natomiast gruby lód na zbiornikach wodnych spowodował przyduchę, czyli masowe śnięcie ryb z braku powietrza.Tak więc anomalia meteorologiczna miała dwa oblicza.

Niespotykany dziś śnieg w fosie, by przedświąteczną atmosferę ośnieżyć… (fot. I. Matuszewska)

1885, 4.12., oddano do użytku pierwszy odcinek lokalnej trasy kolejowej Bojanowo – Głogów. Od teraz uruchomiono połączenie Góra Śląska – Bojanowo. Dopiero w roku 1906 przedłużono linię do Głogowa, otwierając najpierw 1 lipca odcinek z Głogowa do Szlichtyngowej. Kilka miesięcy później, 1 października, środkowy odcinek Szlichtyngowa – Góra Śląska udrożnił planowany szlak od Głogowa do Góry. Miał znaczenie dla miejscowego przemysłu rolno-spożywczego. Miał również znaczenie militarne.

1889, 15.12., największy zakład i pracodawca GłogowaZakłady Kartograficzne Flemming/Wiskott AG otwierają jako osobny podmiot dział litografii na ceramice. Powstały Zierdruckanstalt Lindenruh ma już kilkuletnie doświadczenie. Jednym ze spektakularnych zleceń było wykonanie ozdobnych nadruków na dwóch milionach kubkach, w których rozdawano wódkę w trakcie uroczystości koronacyjnych cara Mikołaja II. W Moskwie, 18 maja 1896 roku (starego stylu), doszło do wybuchu paniki, w trakcie której śmierć miało ponieść ponad 2000 ludzi.

„Koronacyjny”, carski kubek z głogowskiej fabryki. (fot za: J. Chutkowski, Głogów w XX wieku).

1920, grudzień, na użytek służbowy władz administracji wojskowej sporządzono inwentaryzacyjny plan militarnej zabudowy miasta. Mimo, że Głogów pozostawał bez garnizonu, znajdowało tu zatrudnienie jeszcze wielu wojskowych. Komendantem twierdzy był Egon Krebs, kawaler najwyższego orderu bojowego Cesarstwa – Orderu Pour la Merite, i oczywiście mieszkał przy Langestrasse 1 (ul. Długiej) w eleganckim budynku „Nowej Komendantury”. Komendantem placu był kapitan Frege z oficerami placu broni – artylerii i saperów.

Na Zamku, w pokojach 1 – 5 zainstalowany był Wojskowy Urząd Majątkowy (Reichsvermoegensamt), z oddziałami administracyjnym i budowlanym, w których działało 22 ludzi.

Skład żywnościowy (Reichs Verpflegungsamt), którym zarządzał Dyrektor Klahn, mieścił się przy Breslauerstrasse 2. Skład mundurowy (Bekleidungs-Depot) przy ul. Daszyńskiego (Promenadenstrasse 1) w domu pułkowym 58 regimentu piechoty i dowodził „gaciowymi” Leiter Schubert. W tym samym obiekcie znajdował się Punkt Demobilizacyjny 58 poznańskiego pułku piechoty – na jego czele stał podpułkownik Litzmann, wykazano też 2 oficerów i kasjera. Wszystkie jednostki mające swój garnizon w Głogowie do i w trakcie Wielkiej Wojny, po jej zakończeniu, utworzyły takie punkty demobilizacyjne. Były więc placówki 41 i 20 pułku artylerii polowej, 5 pułku artylerii pieszej i 5 dolnośląskiego batalionu saperów (pionierów).

Utworzono także organ likwidacyjny Administracji Garnizonowej i Urzędu Prowiantowego. Pełną mocą pracował lazaret. O tym wszystkim informowała wydrukowana przez Glogauer Druckerei Gmbh, Księga Adresowa dla miasta i powiatu (Adressbuch der Stadt und des Kreises Glogau).

Fragment planu inwentaryzacyjnego twierdzy i garnizonu z 1920 roku. Kolorami oznaczono obiekty mające wojskową proweniencję.

1940, 04.12., w Trzebczu, nieopodal Polkowic, powieszony został dwudzistojednoletni saper z 14 batalionu saperów 14 Dywizji Piechoty, robotnik rolny Ludwik Tasiemski. Zamienił swój status z jeńca wojennego na robotnika przymusowego. Został skierowany do pracy w niemieckim gospodarstwie w miejscowości Trebitsch (Trzebcz) w ówczesnym powiecie głogowskim (obecnie polkowickim).  Zakochał się tam z wzajemnością w niemieckiej dziewczynie, córce gospodarza. Spotykali się potajemnie, chociaż oboje wiedzieli, że jest to zakazane. Dla zachowania czystości rasowej władze niemieckie zabroniły swoim rodakom kontaktów z obcokrajowcami. Gdy tajemnica wyszła na jaw, aresztowano Polaka. Dla przykładu i postrachu zarządzono jego publiczną egzekucję. Wszystkich mieszkańców pod przymusem sprowadzono na skraj pobliskiego lasu. Dla zadania chłopakowi większego cierpienia powieszono go używając do tego celu drutu kolczastego. Dla uczczenia okrutnej śmierci Ludwika Tasiemskiego, na miejscu kaźni postawiono drewniany krzyż obwiązany drutem kolczastym. Niemy świadek okrucieństw – krzyż – stoi do dnia dzisiejszego. Wehikuł czasu poleca tekst Dominiki Malotki: O miłości, która zrodziła się w złym miejscu i w złym czasie – legenda o Ludwiku Tasiemskim

Mogiła Ludwika Tasiemskiego w Trzebczu (polska.org.pl)

1946, grudzień, Jadę z Kotli do Krosna Odrzańskiego z przesiadką w Głogowie – wspomnienia Teresy Gładysz. Dzięki Alinie Kruk, głogowiance mieszkającej w Zielonej Górze, Wehikuł otrzymał opowieść jej koleżanki, która 75 lat temu wybrała się z Kotli przez Głogów na – jak byśmy dziś powiedzieli – imprezę sylwestrową do Krosna Odrzańskiego.  Jak napisała, Teresa Gładysz pochodziła z radziwiłłowskiego Nieświeża na Nowogródczyźnie. Po wojnie wraz z rodzicami zamieszkała m.in. w Kotli koło Głogowa. Gimnazjum kończyła w Sławie. Z czasem przeniosła się z rodziną do Zielonej Góry, gdzie mieszka z mężem do dzisiaj.

Sylwester 1946/1947 wspomnienia Teresy Gładysz

Jadę z Kotli do Krosna Odrzańskiego z przesiadką w Głogowie

Wercia Suchocka, moja koleżanka z Nieświeża, zaprosiła mnie do Krosna Odrzańskiego na sylwestra organizowanego dla uczniów gimnazjum w gmachu szkoły. Rodzice wyrazili zgodę, więc mogłam jechać na spotkanie Nowego 1947 Roku. Byłam szczęśliwa, że mnie niespełna piętnastoletniej, rodzice pozwolili jechać do innego miasta na taką imprezę.

     Z mojej Kotli do Krosna nie było bezpośredniego połączenia, musiałam jechać z przesiadką w Głogowie, ponieważ pociąg przed Odrą kończył bieg. Nie wiedziałam, że przesiadka polegała na indywidualnym przejściu przez zburzony most nad Odrą i dojściu piechotą na dworzec w Głogowie. Gdy dojechałam do Głogowa, wysiadłam z pociągu i z resztą pasażerów ruszyłam w kierunku mostu. Musieliśmy przejść przez most i wsiąść do pociągu stojącego po drugiej stronie rzeki. Po dojściu, zobaczyłam nad rzeką po obu jej brzegach resztki zburzonego mostu. Niektóre przęsła podtrzymywały jego części, a pozostałe pod kątem 75 stopni opadały w dół. Środek mostu był pod wodą.  Szerokość wody wynosiła około 2-3 metrów, nad nią była kładka zrobiona z belek ułożonych na przęsłach nad wodą. Po niej można było przejść na drugi brzeg.  

      Zejście do kładki było strome, do tego oblodzone. Pokonanie tego na nogach było ryzykowne, wręcz niemożliwe. Nie namyślając się długo, siadłam na walizkę i zjechałam na dół. Na dole walizkę przywiązałam do siebie, żeby mieć wolne ręce, dla utrzymania równowagi przechodząc przez kładkę. Następnie, ostrożnie postawiłam nogę na oblodzonej belce, potem drugą i balansując jak na linie, bo belki się ruszały, pomału krok po kroku posuwałam się do przodu. Po pokonaniu kładki, musiałam wejść do góry, po oblodzonym elemencie mostu na drugi brzeg. Żeby pokonać tę trasę, ręce nadal musiały być wolne, bo do góry musiałam się  czołgać. Zdarzało się, że po pokonaniu metra lub dwu, ktoś nagle szusem zjeżdżał w dół. W końcu ledwo żywa, zmęczona, dotarłam na drugi brzeg.

   Przemarznięta, dygocąc z zimna i emocji, doszłam do dworca w Głogowie. Gdybym wiedziała jak będzie wyglądać droga, przede wszystkim przesiadka, nigdy nie zdecydowałabym się na ten wyjazd, to był koszmar. Na peronie czekał pociąg, do którego wsiadłam. W pociągu było ciepło więc szybko się rozgrzałam i zrelaksowana wysiadłam w Krośnie.        Na dworcu czekała na mnie Wercia z grupą koleżanek i kolegów, którzy rozrabiając towarzyszyli nam w drodze z dworca do domu. Zapowiadało się miłe i wesołe spędzenie czasu.

Zdjęcie zrujnowanego mostu.

1964, 15.12., oddano do użytku po dwuletnim remoncie, Urząd Pocztowo-Telekomunikacyjny nr 2 we wschodnim skrzydle budynku dworca kolejowego. Początkowo Urząd Pocztowy na dworcu przede wszystkim obsługiwał ambulansowy przewóz pocztowy i mieścił się na peronie 2.

Oddanie do użytku placówki usprawniło rosnący stale kolejowy obrót przesyłkami. Jednocześnie urząd oferował usługi pocztowo-telekomunikacyjne dla mieszkańców tej części miasta. Tu należy przypomnieć, że z poczty można było uzyskać międzymiastowe i międzynarodowe połączenie telefoniczne. A UPT nr 1 mieścił się daleko, na zniszczonym Starym Mieście. Kierownikiem Urzędu, który w systemie pocztowych rang otrzymał III klasę i zatrudniał 21 osób, został dotychczasowy st. kontroler, Mieczysław Waśniowski. Kierował dotychczasową rozdzielnią przesyłek na peronie 2. Oddanie pomieszczeń w budynku dworcowym nie zakończyło odbudowy kompleksu pocztowego. Na uruchomienie dźwigu z kładką towarową czekał nowy dział rozdzielni. Teraz działał jeszcze stary na peronie 2. W nowym obiekcie uruchomiono na razie 2 okienka nadawcze i kasowe. Znany głogowski historyk, J. Chutkowski, w swojej pracy „Głogów w XX wieku” podaje (s. 164), że urząd przy dworcu otwarto w październiku. Tymczasem Wehikuł te informacje zaczerpnął z pocztowej Kroniki.

Po części zniszczone pomieszczenia głównego budynku dworca kolejowego. W 1962 roku rozpoczęto remont wschodniego skrzydła, w którym po odbudowie przywrócono funkcje kolejowej poczty, UPT Głogów 2. (Ze zbiorów Ireneusza Dominiaka).

1973, 28.12., podczas podsumowania rocznej działalności 6 pułku pontonowego wymieniono m.in. budowę czterech mostów w rejonie Nowego Targu i Łopusznej. Na rzecz miasta pododziały pułku pracowały przy budowie mola i kąpieliska miejskiego na gliniankach za Paulinowem. Powstał imponujący obiekt, który niestety również nie wytrzymał próby czasu.2015.12.17., w niecce przedwojennej sadzawki w Parku przy Zamku, na obecnym placu Sapera, stała od 1978 roku rzeźba o intrygującej nazwie

„Koncert”. Zaprojektowała ją i wykonała warszawska rzeźbiarka Janina Barcicka. Jak zapisano jej wypowiedź, miał to być: symbol bijącej w niebo muzyki, wydobywającej się z otwartego pudła fortepianu, spod palców umiejscowionego z boku natchnionego muzyka … Patrząc na nią z różnych stron wydaje nam się iż widzimy w niej flety, harfę a nawet można przypuszczać iż jeden z pionowych słupów przedstawia dyrygenta gotowego do poprowadzenia koncertu… Konstrukcję umocowali i połączyli robotnicy z „Famaby”. Artystka wypełniła stelaż betonem. Dzieło stało się niewątpliwie ozdobą tego zakątka, ale do pewnego momentu, gdy niestety, zaczęło być nadgryzane ostrymi zębami upływającego czasu. Zabrakło pomysłu na rewitalizację. Dziś skończył się „Koncert”. Zapadła decyzja o wyburzeniu.

Rzeźba „Koncert”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.