Wehikuł czasu – styczeń 2019 (rok 10/119)

Za nami rok wydarzeń szczególnych. Rok wyborów samorządowych i obchodów 100 rocznicy odzyskania Niepodległości. Symbolem tych ostatnich zostaną w Głogowie: pomnik Józefa Wybickiego i Park 100-lecia Odzyskania Niepodległości. Był to również „bombowy” rok. Wielkie zardzewiałe znaleziska kilka razy od stycznia paraliżowały miasto. Na szczęście obyło się bez wypadków. Jednak w tym też czasie zdarzyły się nieszczęścia i odejścia.

Przed nami kolejny rok. Rok ciężkiej pracy, ale i rok oczekiwanych efektów. Ma zakończyć się kilka programów wieloletnich remontów i odbudowy (np. Teatru).

Wehikuł czasu zwraca również uwagę na kolejny rok ważnych głogowskich rocznic z przeszłości – 910 lat temu miała miejsce obrona grodu;  710 lat temu uruchomiono pierwszy szpital dla trędowatych. Trąd przynieśli do Polski w XIII wieku niemieccy koloniści z Zachodniej Europy. 100 lat temu Powstanie Wielkopolskie zmieniło pobliskie granice państwowe i mentalne, stosunki własnościowe i gospodarcze. Utrwaliło peryferyjne miejsce Ziemi Głogowskiej. 80 lat temu i z głogowskich koszar wyruszyły oddziały Wehrmachtu do ataku na Polskę. 40 lat temu w kolejną rocznicę napaści hitlerowskiej odsłonięto Pomnik Dzieci Głogowskich.

W 900. rocznicę obrony głogowskiego grodu odbyła się jesienią 2009 roku impreza plenerowa bedąca wolną próbą rekonstrukcji wydarzeń.

Daty tych wydarzeń mogą być wreszcie okazją do zapowiadanego
w przeszłości upamiętnienia dzieci, które poniosły w Głogowie śmierć w końcu ostatniej wojny. Jesienią roku 1997, na łamach Gazety Lubuskiej, nieżyjący już red. Maciej Wierzbicki opisał wznowienie śledztwa przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu we Wrocławiu. Dyr. Komisji Mariola Franiszyn twierdziła, że jeszcze w latach 50. składano na grobie kwiaty. W 1958 roku szczątki ekshumowano i przewieziono na cmentarz w Zielonej Górze i zachował się protokół z przeprowadzonych czynności. W kilka dni po publikacji red. Wierzbicki otrzymał informację z Ratusza, od wiceprezydenta Z. Włodarczaka, że  gmina  ufunduje tablicę. Tekst brzmiał jak wyżej. Po latach Wehikuł czasu poszukując tej tablicy zapytał o nią prezydenta J. Zielińskiego – okazało się, że deklaracja rozmyła się w ogniu i dymie wyborów samorządowych.

Odsłonięty w 1979 roku Pomnik Dzieci Głogowskich Dymitra Vaceva wrósł

w głogowski pejzaż.

Warto wrócić do tej inicjatywy i w roku 80 rocznicy napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę upamiętnić dzieci i ich opiekunów poległych w końcu tej strasznej wojny. Pomnik Dzieci Głogowskich winien być Pomnikiem wszystkich dzieci, więc może i w jego okolicy winno znaleźć się miejsce pamięci dzieci – ofiar wojen i ich skutków. Jeszcze pamiętamy kolegów, którzy dali się porwać  „zardzewiałej smierci”… Wzywamy organizacje pozarządowe i władze niejskie do przeanalizowania możliwości zrealizowania deklaracji sprzed lat.

Wszelkie pytania i uwagi prosimy kierować na adres: wehikulczasuglogow@interia.pl

Z lektur Wehikułu 

Prezenty pod choinkę – bestseller z Kresów: – Dmytro Antoniuk, Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie, Kijów 2018 (polska wersja językowa).

Kiedy zasiadam do lektury książki – albumu Hannibala Smoke, „Niewidzialny Dolny Śląsk” czy przeglądam portal Tomasza Mietlickiego o rozsypujących się, czy wręcz nieistniejących budowlach przedwojennego Dolnego Śląska myślę o tych zjawiskach obecnych tu i nigdzie indziej. mimo dostępnej już literatury znajomość sytuacji np. na Kresach była mało znana.

Tuż przed świętami otrzymałem, jak się okazuje, lekturę fantastyczną i okrutną. Widać w niej, co zrobiono przez 70 lat (i więcej) z polską spuścizną materialną na Ukrainie. Od 1945 roku na Dolnym Śląsku z dwóch tysięcy rezydencji ponad połowa budowli została zniszczona. Na Ukrainie jeszcze nie policzono, ale dostajemy specyficzną opowieść o 470 obiektach.

Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie” – ukraińskiego dziennikarza i podróżnika, to wreszcie przetłumaczona na język polski (2018) i wydana przez Instytut Polski w Kijowie na Ukrainie wersja przewodnika, który miał swoją premierę w 2012 roku i jego ukazanie nie odbiło się w Polsce echem. W zamyśle autorskim jest to część pierwsza trylogii, której kolejne tomy mają być poświęcone klasztorom i kościołom. To do tej pory najobszerniejsze i najbardziej kompletne opracowanie opisujące stan bieżący. Los tych budowli dopełnia się po 1990 roku „odzyskania niepodległości” Ukrainy, co jest wielokrotnie podkreślane. Niektóre są odrestaurowywane, ale wiele, szczególnie tych, które były siedzibami szkół, są rozbierane i dewastowane.

3 - 2019.01 Tulczyn

„Podolski Wersal” – największy na Ukrainie obiekt polskiej arystokracji, słynny pałac Stanisława Szczęsnego Potockiego w Tulczynie. „Oby zawsze wolnych i cnotliwych był mieszkaniem, roku 1782 wystawiony” głosił umieszczony nad głównym wejściem napis w jezyku polskim. Odrestaurowany już jest gmach główny o fasadzie  liczącej 68 metrów szerokości. Dzięki wojsku może, wraz z parkiem wróci choć w części do stanu sprzed lat.

Autor we wstępie zachęca do podróży na Ukrainę w przewrotny sposób – „Podróżowanie zawsze było niebezpieczne. Wędrowcom groziło wpadnięcie w ręce zbójców, kłopoty z noclegami, czy choroba po drodze. Zasadniczo jest to obraz sprzed 200 lat. Ale co dziwne, podróżując po Ukrainie dzisiaj, możemy się zetknąć z czymś podobnym. W roli zbójców najczęściej występują policjanci z drogówki, sprytnie ukrywając swoje >suszarki< gdzieś w krzakach, w niektórych regionach hoteli nie uświadczysz przez setki kilometrów, a ponadto cały czas istnieje zagrożenie dla życia, związane z katastrofalnym stanem naszych dróg. Dodajmy do tego, że mogą nas po prostu nie wpuścić do szpitala psychiatrycznego, sanatorium dla gruźlików, czy jednostki wojskowej, na terytorium której jest jeszcze wiele zabytków… może się nawet zdarzyć, że zastosują wobec was przemoc podpici ochroniarze prywatnych pałaców czy zamków co więcej można się zwyczajnie zgubić bo drogowskazy nie istnieją…

Antoniuk podkreśla wieloetniczność i wielokulturowość tych ziem. Zwraca uwagę na pochodzenie arystokracji i „królewiąt”. Akcentuje różnice i zwraca uwagę, że pisze tylko o budowlach polskich (bo na Ukrainie wystepują też i inne, co szczególnie akcentuje). Dwa tomy płynnej narracji podróżnika o przeszłości i dniu dzisiejszym ubarwione są słownictwem. Tłumaczenie bowiem dokonano językiem tutejszym, a nie literacką polszczyzną. I wspominam o tym tylko informacyjnie, bo ma to swój urok i nie razi.

I na koniec informacja dla Czytelników – książka niestety nie jest dostępna w oficjalnym obiegu księgarskim. Wydana i wydrukowana na Ukrainie dociera do Polski wraz z autorem na spotkaniach. Zapytany w Lublinie 20 grudnia, Dmytro odpowiedział, że będzie na początku przyszłego roku we Wrocławiu. Czytelnikom z Głogowa podpowiadamy – już niedługo egzemplarz będzie do dyspozycji w Dziale Regionaliów „Bibliotheca Glogoviensa” Biblioteki PWSZ, jako dar Wehikułu czasu.

4 - 2019 01 Okładka

Okładki dwóch tomów.

1180/1190, 17.01, zmarł Konrad Plątonogi, książę marchii głogowskiej, jak go nazwał Wincenty Kadłubek. Historycy-genealodzy są pewni co do daty dziennej śmierci. Ale już roczną sytuują albo w 1180 albo w roku 1190.

Książę Konrad – bardzo tajemniczy władca z przeszłości, dzielnicę głogowską miał otrzymać od swego ojca, ks. Władysława Wygnańca. Postać mało znanego głogowskiego księcia ostatnio próbował przybliżyć portal internetowy: http://www.poczet.com/kplatonogi.htm.

Jednak w dalszym ciągu, ze względu na skromność źródeł pisanych niewiele wiemy. W przytaczanym portalu jego autor pisze: „Wiemy, że żył, wiemy, że przez pewien czas przebywał w jakimś niemieckim klasztorze (zapewne na naukach), wiemy że władał ziemią głogowską i wiemy, że zmarł 17 stycznia, zapewne w stanie bezżennym (źródła opisują go jako „domicellus” – „młodzieniec”, ew. „kawaler”). Pochowany prawdopodobnie w głogowskiej  kolegiacie”.

Po śmierci Konrada władcą głogowskim znów staje się ks. Bolesław Wysoki.

Ksiązę Konrad Plątonogi pozostał tajemniczą postacią do dziś. Nie trafił niestety do zieleponogórskiego pocztu piastowskich książąt „lubuskiego Śląska” Ireny Bierwiaczonek.

 1283, 12.01, użyto po raz pierwszy na ziemiach polskich artylerii. Miało to miejsce w nieodległej Wielkopolsce. W czasie oblężenia Pyzdr przez wojska Bartosza z Odlanowa, będącego stronnikiem księcia mazowieckiego Siemowita IV, kula kamienna wystrzelona z działa przebiła miejskie wrota. Zabiła Mikołaja – plebana z Biechowa.

Data ta ważna jest i dla głogowskich artylerzystów. Dowodzi bowiem, że musiały się i tu znajdować pierwsze działa. W rozbudowywanym obronnie mieście pojawiały się też stanowiska artyleryjskie w bastejach wzmacniających mury i rozwijał kunszt miejscowych puszkarzy. Kilka lat później jeden z nich, Steynkeller, trafi do krzyżackiego Malborka.

Pierscień bastei – stanowisk artyleryjskich w średniowiecznych murach miejskich. (Archiwum w Zielonej Górze, 89-1289, sygn. 442 str. 23 Głogów)

1628, 28.01, na cmentarzu katolickim obok figury świętego Mikołaja zakwitło drzewo jarzębiny. Miejska legenda uznała to za znak bożej przychylności. Tego dnia bowiem delegacja głogowskich mieszczan na dworze cesarskim błagała o zwrot katolikom fary będącej w dyspozycji innowierców. Kwiaty na zimowej jarzębinie miały zdobić do 2 lutego tamtego roku i nie wiadomo czy ich kres spowodował np. atak mrozu?

1919, 11.01., miało miejsce najbardziej tragiczne wydarzenie powstania wielkopolskiego w obrębie ówczesnego powiatu wschowskiego – potyczka pod Zbarzewem. Bartosz Tietz z Muzeum Ziemi Wschowskiej przypomniał tę potyczkę zapisując w naszej pamięci tragizm i codzienność powstańczego zrywu. Kilka fragmentów:

Wczesnym rankiem grupa powstańców z regionu Włoszakowic rozpoczęła patrolowanie terenu w celu określenia pozycji nieprzyjaciela. Dziesięcioosobowy patrol ok. godz. 10 rano, idąc w kierunku Zbarzewa, przypuszczalnie zabłądził z powodu bardzo gęstej mgły, wszedł na szosę tuż przed Zbarzewem i naszedł na zasadzkę – ciężki karabin maszynowy i ok. 100 niemieckich żołnierzy. W wyniku ostrzału co najmniej jeden z żołnierzy zginął na miejscu, dwóch powstańców zostało zaś rannych. Pozostali próbowali zabrać kolegów i pod ostrzałem ręcznych karabinów wycofywali się, jednak w wyniku ogromnej przewagi Niemcy schwytali pięciu z nich. Czwórce udało się uciec i zniknąć w gąszczu lasu.
Słysząc strzały i nie mogąc doczekać się powrotu patrolu, w kierunku Zbarzewa pośpiesznie udał się kolejny, tym razem niewielki patrol (prawdopodobnie tylko trzy osoby), który miał rozpoznać, co się stało. Niestety również on wpadł w zasadzkę. W wyniku ataku powstańcy padli na ziemię, aby ratować życie. Tam też „dopadli” ich Niemcy, zarazem wojskowi, jak i cywile. …. W tym czasie czwórka z pierwszego patrolu dostała się do dowództwa i głównych sił (niespełna 100 powstańców) rozlokowanych w pobliskiej leśniczówce w Krzyżowcu. Tam też podjęto decyzję o przeprowadzeniu ataku na Zbarzewo.

Kiedy wyczerpani i przerażeni powstańcy jeszcze kopali grób dla siebie i swoich towarzyszy, rozpoczęła się brawurowa odsiecz polskiego wojska. Pilnujący jeńców wartownik kazał im wejść do domu. Jeden z trójki powstańców, który dostał wówczas wysokiej gorączki, został poczęstowany przez gospodynię (nie wiadomo Polkę czy Niemkę) gorącą kawą. Kiedy okazało się, że niemieckie siły wycofały się, dwóch polskich żołnierzy rozbroiło niemieckiego wartownika. Ich radość nie trwała jednak długo: Opodal na rowie zauważyliśmy zmasakrowane ciała 6 powstańców z poprzedniej patrolki.

Polegli pod Zbarzewem:

Leon Wański (16/18 lat) ze Wschowy – 1. Patrol

Bracia: Michał i Wiktor Zającowie (19, 20 lat) z Ujazdowa– 1. Patrol

Walenty Jęsiek (24 lata) z Przemętu – 1. Patrol

Jan Otto (23 lata) z Włoszakowic – 1. Patrol

Stanisław Kuczmerowicz (34 lata) z Czempina– 1. Patrol

Marcin Noskowiak (24 lata) z Kolniczek k. Jarocina – szturm

Piotr Vogt (30 lat) z Osowej Sieni – szturm

Jeńcy kopiący grób z 2. patrolu:
Piotr Apolinarski
Czesław Kamieniarz
Ludwik Świętek”.

8 - 1919 Sobkowiak D album rodz.-2018.01-I.D (4)

Powstaniec wielkopolski, którego potomkowie trafili do Głogowa.

(z rodzinnego albumu D. Sobkowiaka dzięki I. Dominiakowi)

W samym Głogowie ramach reakcji na to niebezpieczeństwo, utworzono „dowództwo obrony twierdzy Głogów”. Zaczęto odtwarzać najważniejsze umocnienia, ustawiono polowe zasieki kolczaste. W trakcie masowych wieców mieszkańców na Rynku apelowano o jedność i gotowość do poświęceń dla obrony ojczyzny. Formowano bataliony ochotnicze. Komendant twierdzy i Rada Żołnierska wydają obwieszczenie o tworzeniu Oderschutz – oddziałów samoobrony złożonych z ludności cywilnej w związku z nadciągającym zagrożeniem ze wschodu.

– oddział ppor. Fedora von Kleista z garnizonu głogowskiego, wyposażony w dwa działa polowe, wzmacnia pozycje niemieckie w okolicy Kargowej. Uczestniczy przez cały miesiąc w potyczkach w powiecie babimojskim i wolsztyńskim. Kleistdorf – Kargowa

– głogowski oddział saperów z 5 Batalionu Saperów przechodził do historii na froncie wielkopolskim. Niemiecki pociąg pancerny z Leszna z oddziałem saperów ppor. Hempla (Sprengabteilung – czyli oddział do wykonania zniszczeń z 5 batalionu saperów z Głogowa) przez Pawłowice dojechał do stacji kolejowej w Poniecu, gdzie Niemcy zabrali stojące tam dwa wagony ze zbożem i kasę kolejową. Wycofując się, wysadzili ok. godz. 11.00 most kolejowy na kanale Rów Polski, między Poniecem a Robczyskiem.

W styczniu – 100 lat temu kształtowała się granica polsko-niemiecka, a o Glogau nikt nie walczył.

1934, styczeń, w repertuarze głogowskiego Teatru Miejskiego, czyli miejscowej świątyni Melpomeny i Terpsychory była jeszcze grana sztuka Szekspira – „Romeo i Julia”. Ale nadchodziło nowe.

W sezonie 1934-35 głogowski zespół dał 210 spektakli, w tym 118 w samym mieście, jak zapisali historycy Teatru Miejskiego – Antoni Bok i Zbigniew Rybka. Teatr wraz z dojściem do władzy nazistów stawał się narzędziem propagandy. Miał przede wszystkim propagować pangermanizm i narodowy socjalizm. Stał się trybikiem machiny państwa.

Budynek teatru został w 1928 roku gruntownie przebudowany według wskazówek konserwatora zabytków. Autorem projektu był wybitny architekt miejski Eugen Griesinger, który dostosował widownię, foyer i korytarze do współczesnych wymogów. Dwa lata wcześniej unowocześniono scenę. Autorem modernizacji był dyrektor techniczny Semper Opera w Dreźnie, Hasait. A w 1929 roku, czyli dokładnie w 130 rocznicę powstania teatru, zorganizowano oficjalne otwarcie przebudowanego budynku.

7 - 1934 Romeo

Na zdjęciu zbiorowa scena z „Romea i Julii” na deskach głogowskiego Teatru w styczniu 1934 roku.

1939, od 1 stycznia, trwają wzmożone przygotowania szkoleniowe
i logistyczne w miejscowym garnizonie. Dzieje się to w przededniu wojny, o której jeszcze nikt nie wie, że będzie miała światowy zasięg.

         Następcą zmarłego w końcu grudnia pułkownika von Matuschki, na stanowisku komendanta Rejonu Umocnionego i miasta (Kommandantur der Befestigungen bei Glogau) został pułkownik Justin von Obernitz. Był on jednym z nielicznych wysokich oficerów pochodzących z Dolnego Śląska, a pełniących kierownicze funkcje w Głogowie. Przyszły generał urodził się w rodzinnej posiadłości Machnice, w pow. Trzebnica. Jako nowemu komendantowi przyszło pełnić służbę w dynamicznie rozwijającym się garnizonie. Powstały nowe jednostki, zwiększyła się ilość żołnierzy. Na ulicach mundury widać było w dzień i w nocy. Komenda Rejonu pełniła więc także funkcje garnizonowe komendantury miasta. Sztabem Komendantury kierował  kpt. (hptm) Dethleffsen. Zwiększającą się rolę tej komórki Wehrmachtu, w gorącym czasie przedwojennym, podkreślono przyznaniem 1 kwietnia 1938 r. komendantowi stopnia generała majora. Rozszerzany był sztab Komendy, do którego od 1 stycznia 1939 r. kierowano głównie oficerów rezerwy, powoływanych w momencie ogłoszenia któregoś ze stopni mobilizacji. Udało się ustalić nazwiska oficerów, którzy uczestniczyli w tym roku w przygotowywaniu głogowskiego rejonu Wehrmachtu do wojny. Podwładnymi generała majora Justina von Obernitza byli m. in: w sztabie komendy: major Metger, mjr Lindner (oficer zawodowy z 84 pp),  kpt. dr Müller-Römer, kpt. Schweizer, kpt. Noebel, kpt. dr inż. Sass, kpt. dr Merz. Kolejnymi podwładnymi byli powiatowi organizatorzy wyszkolenia (Ausbildungsleiter) i uzupełnień: we Wschowie ppłk Guksch, w Kożuchowie  Reymann, w Głogowie płk Walter Schade (od 1.10.1933 r.); w Górze mjr Udo von Kummer.

8 - 1939 - poczet sztand. 18 piobatt

Poczet sztandarowy 18 batalionu pionierów przy pomniku w obecnym Parku Saperów.

(z: Das war Glogau)

1945, 27.01., Kees Borstlap, holenderski robotnik przymusowy, który przebywał od blisko miesiąca w głogowskiej stoczni, ten dzień zapamiętał tak:

 „Niedzielny poranek, 27 stycznia: wśród Niemców wielka panika. Powszechny odwrót. Przypuszczamy, że dziś w nocy szpica pancerna wojska radzieckiego zbliżyła się do Głogowa. Krążą najdziksze pogłoski, więc w pewnym momencie komendant straży zakładowej radzi nam przynieść do baraków olbrzymie zapasy żywności, które dziś w nocy rozładowaliśmy. Ileż taszczenia i ganiania. W barakach mnożą się skrzynie pełne konserw mięsnych, pudła z kostkami masła roślinnego, puszki z owocami i dżemem, paczki makaronu. I ta myśl, że w domu cierpią z głodu. Po godzinie stocznia znajduje się pod ochroną wojska. Musimy wszystko nieść z powrotem, ale udaje nam się zachować tyle, że przez pierwsze tygodnie nic nam nie może się stać. Wieczorem, około jedenastej, przychodzi wiadomość: musimy się przygotować do wyjazdu. Mamy więc teraz kłopot z tym naszym pysznym jedzeniem, ponieważ na zachód będziemy musieli iść. Przygotowane jedzenie zwyczajnie już nie smakuje. Ułożone w stos naleśniki smarujemy marmoladą, po czym znikają one w naszych żołądkach. Wieczorem przybywa wielki transport Polaków. Ci ludzie muszą wciąż kopać nowe okopy za istniejącymi liniami frontu. Teraz doszli do Głogowa. Do naszego baraku trafia dziesięciu mężczyzn. Prowadzimy ożywione dyskusje z pewnym policjantem z Warszawy, który przeżył tam całe powstanie przeciwko niemieckiemu okupantowi. Na pamiątkę daje mi swój mandat, datowany na 27 stycznia 1945 roku”.

Kees Borstlap mieszkał we wsi Krommenie, na północny zachód od Amsterdamu. W końcu 1944 roku został aresztowany i  skierowany jako robotnik przymusowy, z pięćdziesięcioma siedmioma towarzyszami do Niemiec. Z tej grupy nasz bohater wraz z ośmioma kolegami trafił do ówczesnego Glogau. Swoje wspomnienia z pobytu dość szybko spisał, a pół wieku później jego syn zainteresował tłumaczeniem na język polski studentów i naukowców z Katedry Filologii Niderlandzkiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Tak powstała książeczka „1944-45. Z dziennika holenderskiego robotnika przymusowego. Historia podróży dziewięciu Holendrów przez znaczną część Europy opowiedziana przez Keesa Borstlapa”, wydana w 2013 roku.

1960, 30.01., wykorzystywany do niedawna częściowo przez służbę zdrowia zrujnowany gmach przedwojennego Szpitala Miejskiego przy ówczesnej ul. Staszica 17 zyskał szansę na odbudowę. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Głogowie przekazało Kuratorium Okręgu Szkolnego w Zielonej Górze obiekt w celu zorganizowania Państwowego Zakładu Wychowawczego dla dzieci upośledzonych umysłowo. Zarządzeniem Ministerstwa Oświaty z dnia 21 czerwca 1960 roku utworzony tu został Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy.  Patrz dalej – Tematy Szkoły specjalne

9 - 1960 SOSW wejście do_bud_glow

Zrujnowany budynek przedwojennego Szpitala Miejskiego przed rozpoczęciem remontu.

1965, styczeń, Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Państwowej Komunikacji Samochodowej (PKS) w Zielonej Gorze utworzyło w Głogowie, na bazie istniejącego tu wcześniej przedstawicielstwa, VI oddział towarowo-osobowy, tzw. przewozowy. Teren działania obejmował zasięgiem powiaty: głogowski, szprotawski i wschowski. Wraz z rozwojem Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego wypełniał zadanie dowozu pracowników do zakładów górniczo-hutniczego kolosa.

 Od 1 stycznia tego roku 348 pracowników świadczyło usługi transportowe, dysponując 52 autobusami i 10 samochodami ciężarowymi. Przewieziono wtedy prawie trzy miliony pasażerów i 108 tysięcy ton towarów.

10 - 1965 - widok od hotelu Odra

Plac przed hotelem „Odra”, na którym funkcjonował w latach sześćdziesiątych prowizoryczny dworzec PKS. W głębi widoczne parkujące autobusy, w tle bloki przy ul. Spółdzielczej i charakterystyczny budynek przy ul. 1 Maja. Na tym placu za kilka lat powstanie nowoczesny, ale już w chwili otwarcia za mały dworzec autobusowy, który w XXI wieku będzie już Galerią Handlową. (fot. M. Maciuszczak)

1973, styczeń, w kinie „Bolko” (14 stycznia) ponad dwustu widzom zaprezentowano dwudziestosześciominutowy dokument pt. „Głogów”. Film został zrealizowany w poprzednim roku w łódzkiej Wytwórni Filmów Oświatowych, w ramach cyklu „Śladami Piastów Śląskich”. Reżyserem był Tadeusz Stefanek, który był autorem zdjęć, a wspólnie z Aleksandrem Nieśmiałkiem też autorem scenariusza. Lokalnymi konsultantami byli: Walenty Nawrocki z Głogowa i historyk z Zielonej Góry, późniejszy profesor, Hieronim Szczegóła. W czasie tej prapremiery odbyła się też krótka konferencja popularnonaukowa o przeszłości tego regionu Śląska.

A w mieście panowała zima. Niezbyt obfite opady śniegu raczej dodawały uroku niż utrudniały funkcjonowanie mieszkańcom. Przechodniów na dołączonych zdjęciach widać wszędzie. A dawne ogródki działkowe przy ul. Gustawa Morcinka zamienią się niebawem w Osiedle „Chrobry”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.