Wehikuł czasu sierpień 2020 (rok 12/138)

Fontanna w Parku Słowiańskim. Od połowy lipca Głogów ma kolejną atrakcję. Zakończono prace nad kolejnym wcieleniem fontanny w Parku Słowiańskim.  Blisko sto lat temu przekształcono część poligonu wojskowego w tzw. Lasek Pionierów, reprezentacyjny zielony ogród miasta. Powstały w nim też wodotryski. Przetrwały II wojnę światową. Ulegały różnym modyfikacjom. Dziś pojawiły się: dźwięk, światło i tańcząca woda. Pokazy wodne, świetlne i muzyczne odbywają się codziennie  od 29 lipca. Fontanna w Parku Słowiańskim będzie funkcjonować od godz. 8:00 do 22:00, w tym koncerty specjalne o godz. 17:00, 19:00 i 21:00 (ten ze światłem). I gwoli pamięci, rewitalizacji poddano również małe oczko z żabkami przed dawnym pomnikiem artylerzystów, z drugiej strony Parku.

Światło i tańcząca woda w Parku Słowiańskim (fot. Kacper Chudzik).

65 lat głogowskiego mostu. Cicho i bez propagandowego, tak wtedy częstego, ideologicznego zadęcia, oddano w Głogowie stały, stalowy most drogowy przez Odrę. Dlaczego w taki sposób? O tym niżej.

100 lat temu przyszedł dla młodego Państwa czas próby. Kształtowanie granic zaowocowało wojną na wschodzie. Kontrofensywa bolszewicka podchodziła pod Warszawę. Wielu z uczestników tamtych wydarzeń lub ich rodziny, po kolejnej wojnie trafili na Ziemię Głogowską. I pamięć w rodzinach trwa.  Wspomnienia Uli Maciejewskiej o Dziadku w bitwie pod Radzyminem: od lutego 1920 do maja 1921 roku służył w słynnym 30 Pułku Strzelców Kaniowskich Józef Kwarciany. „Ranny w obie nogi podczas bitwy polsko-bolszewickiej nad rzeką Dzisną. Miał jedną nogę krótszą. Po latach w trakcie prześwietlenia obojczyka okazało się, że na pamiątkę został jeszcze odłamek, który towarzyszył mu do końca życia w Głogowie”.

Dziadek Grażyny Marciniak, Władysław Prucnal (1898-1946), był uczestnikiem Bitwy Warszawskiej, a potem obrońcą granicy polsko-litewskiej. Zmarł w Głogowie. Wspomnienia dziadka Ewy Bogusz z kampanii kijowskiej 100 lat temu publikujemy niżej.

Z albumu głogowian, stuletnia pamiątka

370 lat temu dopiero, faktycznie dla mieszkańców zakończyła się wojna trzydziestoletnia. Jeszcze przez dwa lata od zawarcia pokoju w Münster (1648) trwała likwidacja wojskowej okupacji miasta przez oddziały szwedzkie.

Z lektur Wehikułu    

Wehikuł czasu otrzymał prezent niezwykły. Autor przekazał biografię nieprzeciętnego człowieka. Oficera, urzędnika, patrioty, który całe swoje życie ofiarował Polsce. Autor to jeden z nas – regionalista, członek grupy rekonstrukcji historycznej, badacz przeszłości Ziemi Pleszewskiej, urzędnik w pleszewskim Starostwie Powiatowym.

Tomasz Wojtala, Bociun. Płk dypl. Ludwik Bociański (1892-1970), Pleszew 2012

Ludwik Bociański urodził się w rodzinie włościańskiej w wielkopolskim Pleszewie w ostatniej dekadzie XIX wieku. Lata szkolne spedził w miejscowej szkole katolickiej i Gimnazjum w Ostrowie Wlkp. Tam zetknął się z konspiracyjnymi organizacjami patriotycznymi.

Pleszewianin już na początku wojny został zmobilizowany i po krótkim przeszkoleniu w Poznaniu znalazł się we Francji nad Mozą niedaleko Verdun. Otrzymał przydział do 9 rezerwowego, królewskiego pułku artylerii z Głogowa, który był oddziałem 9 Dywizji Rezerwowej. Kolejne lata spędził na froncie i w szpitalach. Kończył szkolenia, awansował i już w stopniu porucznika artylerii przeniesiono go do macierzystego garnizonu w Głogowie. Tu w oddziale zapasowym 2 dolnoślaskiego pułku artylerii polowej nr 41 był zastępcą dowódcy 5 baterii. W Głogowie był już doświadczonym weteranem, odznaczonym Żelaznym Krzyżem II kl, ale przede wszystkim był polskim patriotą. Nawiązał kontakt z komórką konspiracyjnego Towarzystwa Tomasza Zana, z którym kontaktowal się jeszcze w czasach szkolnych. Na wieść o rozbrajaniu żołnierzy niemieckich w Głogowie, porzucił armię i udał się do Pleszewa.

Epizod głogowski i doświadczenia wojenne dały mu wiedzę i umiejętności, które zaczął wykorzystywać w służbie Polsce. Jako powstaniec wielkopolski – dowódca kompanii pleszewskiej; żołnierz Wojska Polskiego, dowódca pułku. Komendant podchorążówki w Komorowie k/ Ostrowi Mazowieckiej na Mazowszu. Wojewoda wileński w najgorszym czasie stosunków polsko-litewskich. Wojewoda poznański – zaszedł za skórę nielojalnym obywatelom polskim narodowości niemieckiej. Może to dzięki niemu nie doszło do krwawej niedzieli w Poznaniu?

Emigracja – służba i szykany, bo przecież był piłsudczykiem. Wysokim urzędnikiem sanacyjnych rządów.

Ludwik Bocianski w mundurze lejtnanta, podporucznika armii kajzerowskiej w „okresie głogowskim” (1918). Widoczna baretka mundurowa Krzyża Żelaznego II klasy. (z ksiązki, s. 29)

Początek kariery w Wojsku Polskim zbiegł się z udziałem w wojnie polsko-bolszewickiej. Dowodzony przez por. Bociańskiego 64 pułk piechoty w składzie 16 Dywizji Piechoty we trakcie Bitwy warszawskiej, po forsownym marszu uczestniczył 16 sierpnia w uderzeniu znad Wieprza na bolszewicką Grupe Mozyrską. „… w błyskawicznym marszu przedarł się znad Wieorza na tyły bolszewików, którzy pewni siebie chełpili się przed ludnością, że : oto już wzięli

Warszawe i teraz idą w strone Berlina, aby się z Niemcami połaczyć i razem z nimipodbic cała Europę… Pułk grudziądzki [64] wraz z cała czwartą armią gen. Sikorskiegojuz siedział im na karkach, otaczał i rozbijał w proch. Działa, karabiny maszynowe, setki wozów i koni, kancelarie dywizji i pułków, rudne kom brygi i kom polki wpadły w rece pułku … nawet aeroplan bolszewicki”.

Książka jest encyklopedycznym wręcz zapisem życia i działalności niepospolitej postaci. Bogato udokumentowana materiałami źródłowymi i arcybogato zilustrowana.

Władysław Juszkiewicz

Listy do żony z wojny w roku 1920

Władysław Juszkiewicz urodził się 15.01.1893 r. w majątku Choromce, pow. bobrujski na Ziemi Mińskiej. Skończył gimnazjum w Mozyrzu i 6 semestrów medycyny na Uniwersytecie Kijowskim. Był oficerem 25 Pułku Piechoty. W 1920 r. pułk wchodził w skład 7 Dywizji Piechoty, ta z kolei w skład 3 Armii, która zdobyła Kijów. Na początku II wojny był organizatorem konspiracji w Piotrkowie Tryb. Aresztowany i wywieziony do obozu Sachsenhausen (Oranienburg) zginął 80 lat temu, 22 sierpnia 1940 roku.

O listach

Listy stanowią pamiątkę rodzinną i trafiły do Głogowa z Piotrkowa Trybunalskiego. Władysław Juszkiewicz był ojcem pierwszego polskiego lekarza w Głogowie, Wiesława.

Listy nie były publikowane. Każdy stanowi arkusik papieru formatu A-5, złamany na pół. Daje to cztery stroniczki gęsto zapisanego atramentem (ołówkiem) tekstu. Czasami autorowi przeszkadza w starannym pisaniu służbowy pośpiech.  Operacja przeciw bolszewikom rozpoczęła się 25.04.1920 r., a następnego dnia zajęto Żytomierz. 7 maja Polacy zajęli miasto wspólnie z oddziałami ukraińskimi, 9 maja odbyła się w centrum Kijowa wspólna polsko-ukraińska defilada. Wojska polskie opuściły Kijów 13 czerwca.

Pierwsza i czwarta stroniczka listu nr 5.

1. Miejsce postoju  15/III 1920 roku

Helutko!

        Bardzo mnie cieszy, że jesteście zdrowi i weseli sądząc z wiadomości, które przywiózł Niewiarowski, tylko jedno mnie martwi, że nie piszesz do mnie częściej. Co się tyczy do mnie to obecnie […] nie mam czasu, przecież doskonale wiesz, że z wiosną następują same gorące czasy wojenki. Czas schodzi nam na wypadach powtarzających się bardzo często, na których przebywamy poza miejscem postoju po 2-3 dni i powracamy zmęczeni strasznie.  Niewiarowskiemu bardzo się podobał nasz syn. Strasznie też chce mieć takiego.Co do interesu z kupnem tej willi to ja naturalnie zgadzam się tylko chciałbym mieć wszystkie dane co do tego więc napiszę Wackowi a mnie o wszystkim dokładnie napisał, przecież nie można kupować kota w worku, cena naturalnie jest minimalna i wątpię by ta willa przedstawiała coś dobrego. Na święta na wszelki wypadek przygotuj dużo wódki, aby ludzie mogły się upić. Może by Wacek przyjechał, to będzie Mani weselej i raźniej. Obecnie posyłam Ci przez okazje dwa pudy mąki. [1 pud = 16,38

kg] pszennej, aby były smaczne mazurki. Jaj też Ci przyszlę, a tatuś niech kupi masła u Tolka to i wszystko będziecie mieć dobrze.

W tej chwili jestem oficerem inspekcyjnym oddziału, trzeba jechać na placówki, więc śpieszę i z powodu tego piszę taką bazgraniną. Bardzo żałuje, że nie mogłem spotkać sie z Wackiem. Mam bardzo dużo rzeczy do obgadania, a wyrwać się z pułku nie ma żadnej możności, lecz ”c namu Bog u… [patrz list 2 – z nami Bóg i siostry miłosierdzia]”. U nas tu straszne nudy, towarzystwo […] tylko wint, wint, wint w czasie wolnym, człowiek po prawdzie robi się jakimś potworem życiowym, bez ludzi, bez książek, bez gazet. Które do nas prawie nie dochodzą, na około straszne błota.

Kończąc całuję Ciebie niezliczone razy a także syna.

Twój Władek.  Ukłony wszystkim.        

2.      22/IV 1920 r. w. Susły  

Helutko droga!

Piszę tę [ten] list i nie wiem czy będę miał sposobność prędko Ci napisać w tej chwili otrzymałem rozkaz pogotowia marszowego idziemy na Żytomierz i Kijów ofensywą, o której tak wiele mówiło się w Warszawie. Rozpoczyna się, jak będzie to długo trwać i kiedy się zakończy niewiadomo, naturalnie wtedy, gdy będziemy w Kijowie. Bolszewicy naturalnie o tem wiedzą i wieją na złamanie karku i gdzie okażą opór nie wiadomo, do samego Żytomie- [ucięte] ich już prawie nie ma.    

Mamy nadzieję, że się skończy wszystko pomyślnie, jak to się mówi „z nami Bóg i siostry miłosierdzia”. Ale to głupstwo, jakoś tam będzie to jest sytuacja bojowa, a teraz domowa jak się przedstawia: szanowna obywatelka nie zapomniała się udać do doktora z nogą i ewentualnie z innemi wadami źle oddziaływującymi na zdrowie pani, a także zdecydowałaś się na wyleczenie zębów, aby nie dokuczały jak naszej Polsce Żydzi? Jeśli to wszystko – nic, to przypominam teraz czarnym na białym, aby się stało tak i mieszkało między nami. Amen.

Teraz donoszę, że jestem zdrów czego i wam życzę, jestem bardzo zadowolony, że mnie nie dokuczają zęby i mogę śmiało i bez przytomności jeść na obydwie strony swojej jadaczki. Jak widzisz znowu humor mi się poprawił, a jeszcze był by lepszym o ile ty [koch…] i syn byli przy mnie …

Prędko jedno drugiemu by nadojadło a my sobie nie. Co? Widzę śmiejesz się ale w życiu jest tak. Przepraszam teraz w kwestii formalnej proszę o głos: Czy mię po dawnemu kochasz? Ja jak przecież doskonale wiesz, że tak i pytam, no jednak odpowiedz na te głupie mężowskie pytanie […] a wykreślać nie będę, nie lubię strasznie zabazgranych listów, ja zaś z swojej strony oświadczam, że kocham jak kapustę z grochem, którą ty dobrze umiesz przyrządzać o ile nie zasolisz, do grobowej deski [słowo po rosyjsku].

Załączając przy niniejszym koło pół milijona całusów [słowa po rosyjsku- wm] i siarczystą miłość do Ciebie żono Helenko i syna Wiesława.

Zostaję tu na froncie wołyńskim kochającym was szczerze […?] Ci mąż i ojciec.Ucałuj tatusia i Manię z córką, daj jej [… nieczytelny dopisek z boku].

Chwila popasu (fot. z albumu E. Bogusz)

Kochana Heluś

        Dziś dopiero po 7 dniach wielkich przemarszów, ponieważ maszerowaliśmy z bojem po 50-60 [wiorst?-wm] dziennie, mam sposobność napisać ci parę słów [nieczyt.] i wysłać przez okazję do Żytomierza a tam dajo dalej.

Otóż ja jestem zdrów, czuję się dobrze, tyle, że strasznie się opaliłem i mi skóra złazi z mordesy i jestem czarny jak murzyn. Maszerujemy dalej na Kijów, za parę dni widocznie tam będziemy, bolszewicy uciekają jak opętani, a my ich tylko ścigamy. Mam trocho cukru kostkowego a mianowicie 2 wory po 6 pud, chciałbym ci wysłać, lecz nie wiem jak to mi się uda.

Twoją cygarniczkę już posiałem a teraz kupiłem sobie nową srebrną i jakoś mi się [nieczyt.] wiedzie z cygarniczkami.

        Przechodzimy teraz po miejscowości, która jest strasznie spustoszona przez bolszewików. Kiedy wzięliśmy Żytomierz, to ludność nas witała owacyjnie, kobiety płakały z radości i przypinały nam kwiaty. Jednak są wsie źle do nas nastawione z któremi przychodzi się rozprawić po wojence.

Teraz tylko chciałbym wiedzieć co u ciebie słychać czy leczysz zęby i czy w ogóle się dobrze czujesz, pamiętaj nie zaniedbuj swego zdrowia, to jest najważniejsze. Czy Wiesiek Ci bardzo dokucza i co porabia tatuś…

Kończę bo stary [dowódca] czegoś czuje do mnie boleści i przysłał ordynansa, a więc lecę. Widocznie przyszedł rozkaz wymarszu. Kończąc,

Całuję Cię i Wieśka Twój Władek.

Ucałuj Tatusia, Manię i Babcię.

Pa

SerwusAdres na wszelki wypadek – Poczta polowa 19, 7 Dywizja 25 pp

Porucznik Władysław Juszkiewicz (siedzi) z bratem Mieczysławem w Mohylewie w 1918 r. (fot. z albumu E. Bogusz)

4. Miejsce postoju 31/V 1920 roku

Kochana Helutko!

        Już od 10 dni jak jesteśmy w bojach z bolszewikami. Boje są zacięte i trudne, po wczorajszym boju, w którym bolszewicy dostali okropne lanie nastąpił zdaje się… [nieczyt. na zgięciu]… odpoczynku, ponieważ w ciągu tego czasu jeśli się spało 3 godz. dziennie to dobrze. Jestem strasznie przemęczony od niespania. Jednak spieszę do Ciebie napisać słów parę, aby do… byłaś spokojna o mnie. Ja jak widzisz jestem zdrów i na ogół dobrze się trzymam powietrza.

Aby wy tam tylko z Wieśkiem byli zdrowi i dobrze.

5. Miejsce postoju 20/VI 1920 roku

Kochana Heluniu!

        Przed chwilą wróciłem z wyprawy na bolszewików i w domu zastałem twój list, z którego się dowiedziałem, że jesteście z synem zdrowi …

Kochający do groba

Twój Władzio Porucznik i małżonek. Pisz.  Pa

6. Miejsce postoju 25/VI 1920 roku

Droga żoneczko!

        Jakoś wieści od was rzadko dopadają nas tu stojących na rubieżach Wołynia, widocznie ty się zadowalniasz wieściami o mojej egzystencji, które często dolatują do Ciebie czy to przez okazje do Warszawy, jakich w ostatnich czasach mamy dość dużo z pułku, lecz tego jest mało dla mnie. Ja też chcę wiedzieć wszystko co jest u ciebie czy jesteś zdrowa i wesoła, jak Ci czas schodzi, jak chowa się zastempca tronu mego na tym świecie, czy ci bardzo dokucza, a także i o ojcu parę słów.

… Jutro naznaczony jest wypad w stronę bolszewików, będziemy mieć charatanie ale to jest swego rodzaju rozmaitość … życia frontowego, a prawda trochę niebezpieczna, mogę naturalnie „zapruszyć oko” lecz nie tak straszny diabeł jak jego malują. Przyzwyczajenie to grunt. My tu stoimy nad rzeką Słucz, która w tych dniach zapewne rozleje, co zatrzyma na pewien czas wszelkie akcje bojowe i możno będzie uzyskać zaległe urlopy. Jeśli nie będziesz często pisać to marny los czeka Cię, gdy przyjadę, dostaniesz porządnego klapsa za hultajstwo. 

Całuję Cię i syna, stęskniony Wasz Władek, mąż i zarazem baćka.

[pisownia oryginalna]

1488, sierpień, oblegany przez „Czarną Armię” Macieja Korwina Głogów, został zamknięty w tym miesiącu pierścieniem fortyfikacji polowych. Zbudowano siedem bastei, dwa częstokoły i również dwie, głębokie fosy. Umocnienia te miały uniemożliwić dotarcie do twierdzy odsieczy czeskiej, której widmo krążyło nad Odrą. Obrońcy, uszczelniając obronę, zamurowywali bramy miejskie. 27 sierpnia tak się stało z przejściem przez Bramę Brzostowską, nazywaną też, jak zauważa prof. Mateusz Goliński, Bramą Szprotawską. Głogów stawał się twierdzą.

1650, 3.08., wojska szwedzkie po wielu dyskusjach, sporach, próbach przekupstwa i wyłudzenia gratyfikacji i konfliktach wewnętrznych i z mieszczanami ostatecznie opuszczają Głogów. Dziś rozpoczyna się ewakuacja. Jednak nie jest prosto. Rozpuszczeni i źle opłacani żołnierze rozpoczynają burdy. Brutalnie egzekwują żywność, alkohol i uciechy. Na wezwanie nie mogących sobie poradzić z rozpasanym żołnierstwem dowódców przyjechał Marszałek Arvid Wittemmberg. Opuścił miasto dopiero 7 sierpnia po uspokojeniu i wyprowadzeniu swawolących żołnierzy szwedzkich.

Miasto wyceniło swoje straty w wojnie trzydziestoletniej dokładnie. Według zachowanego rachunku wyniosły 1 033 239 talarów, w tym: 412 403 pochłonęły rekwizycje; 407 933 – budowa umocnień, rozbiórka 104 domostw; 140 000 kosztowało utrzymanie wojsk Wallensteina i wojsk szwedzkich; 265 350 zapłacono za roboty ziemne i 16 691 talarów miało kosztować drewno spalone przez żołnierzy na ogniskach. Szczególnie ciekawi ta dokładna kwota za drewno ogniskowe.

            Po zakończeniu okupacji twierdzy i wyjściu garnizonu szwedzkiego rozpoczęło się radosne, ogólnomiejskie święto pokoju. Jeszcze kilka dni wcześniej przez miasto przetoczyły się fale awanturniczych żołdaków szykujących się do wymarszu. Nic dziwnego, że odbyły się msze dziękczynne w kościołach chrześcijańskich. Urząd królewski z powrotem przeniesiono z Bytomia.

1730,13.08., „Dawna Zielona Góra” – czyli Kronika od 1623 do 1795 roku zawiera lakoniczny, wręcz suchy zapis: ”dnia trzynastego sierpnia spaliła się Kotla pod Głogowem”. Ile w tych kilkudziesięciu znakach rękopiśmiennego, niemieckojęzycznego tekstu musiało się zmieścić ludzkich tragedii i koszmaru nieopanowanego żywiołu? Kronikarzowi ręka nie zadrżała.

Pałac w Kotli w następnym wieku  na obrazku z teki A. Dunckera.

1858,11.08., w nocy z 11 na 12 sierpnia, wybuchł groźny pożar w rafinerii cukru na Ostrowie Tumskim. Gwałtowny ogień szybko ogarnął łatwopalne budynki. Zakład spłonął doszczętnie. Fabryka cukru powstała dwadzieścia jeden lat wcześniej. Inwestorem było towarzystwo kupców, rencistów i rolników. Ten nieszczęśliwy wypadek był bezpośrednim powodem przyspieszenia prac nad organizacją miejskiej straży ogniowej. Pierwszy oddział zawodowej straży pożarnej powstał jeszcze w tym roku.

Miedzy dwoma wieżami świątyń komin rafinerii cukru na Ostrowie Tumskim w końcu XIX wieku.

1904, 20.08.,  stan wody w Odrze miał wynosić 0,13 m i jeszcze nie był w sposób naukowy mierzony.  Jak podaje głogowski dziejopis,  „Odra była tak płytka, że wówczas jeździec ze swoim koniem pośrodku rzeki mógł jechać od mostu kolejowego do mostu odrzańskiego”.

I kilka objaśnień: stan wody jest to wysokość zwierciadła wody ponad poziom (zerowy) porównawczy ustalony przez właściwy urząd; natomiast głębokość jest to wysokość zwierciadła wody ponad dno cieku. Stany wody są podstawową charakterystyką hydrologiczną rzeki. Mierzy się je za pomocą wodowskazów. Miejsce prowadzenia pomiarów stanów wody nazywa się posterunkiem wodowskazowym, natomiast punkt na rzece, w którym zainstalowany jest wodowskaz, nosi nazwę profilu wodowskazowego. Najczęściej spotykany typ wodowskazu, stosowany przez służby hydrologiczne, to wodowskaz łatowy. Najważniejszą częścią składową tego wodowskazu jest łata wodowskazowa oraz podziałka.

Profil wodowskazowy w głównym nurcie Odry pod mostem Tolerancji z wodowskazem w 2010 roku. (Z archiwum Wehikułu).

1946, 9.08., w Sali Domu Kultury i Sztuki w Głogowie, jak zapisał w swojej Kronice Kazimierz Gliński, odbyło się pierwsze posiedzenie organizacyjne Powiatowej Rady Narodowej, namiastki samorządu powiatowego. Wybory władz odbywały się według klucza partyjnego. Przewodniczącym miał zostać członek PPR. Wysunięta kandydatura Edwarda Podlasina okazała się pomyłką. Ten radny nie posiadał wiedzy i umiejętności do sprawnego prowadzenia obrad.
Jak uwiecznia kronikarz – „Po dość burzliwej dyskusji w wolnych wnioskach zmuszono przewodniczącego do zrzeczenia się godności, a następnie wykluczono

go z Rady i przewodniczącym obrano ob. Nowaka Franciszka, kierownika ośrodka sportowego Związku Walki Młodych w Sławie”.

Pochodzący z Wielkopolski Nowak, sprawny i szybko się uczący organizator i urzędnik nie zagrzał w Głogowie długo miejsca. Niebawem został prezydentem Legnicy, a później trafił do Warszawy, gdzie będzie kierował Gabinetem Przewodniczącego Rady Państwa. Jednak o mieście swojej młodości nie zapomni i kilka razy odda mu swoje usługi. Jedną z nich była pomoc przy odzyskaniu od wojska Domu Kultury i Sztuki, w którym zaczynał swoją karierę, na rzecz Kultury. Tu powstał kultowy już Powiatowy Dom Kultury.

Przedwojenny klub oficerski 54 pułku piechoty Wehrmachtu. To w tym, stosunkowo mało uszkodzonym w trakcie oblężenia budynku, urządzono po wojnie Dom Kultury i Sztuki.

1955, w sierpniu, głogowski most stał dumnie wśród gruzów. Choć kończono malowanie, brakowało oświetlenia i wózków technicznych, miał być uroczyście otwarty 22 lipca. Tak się nie stało, bo nie dokonano jeszcze próby obciążeniowej. Udostępniono go na „roboczo”, najprawdopodobniej w sierpniu. Bo jak zapisano w dokumentach, po włączeniu mostu do ruchu miano rozebrać równoległy most tymczasowy, tzw. objazdowy.

I właśnie teraz, w trakcie rozbiórki mostu objazdowego, nastąpiła katastrofa. Zawaliła się konstrukcja nad nurtem. Najprawdopodobniej na szczęście nie było ofiar w ludziach. Zablokowany jednak został ruch barek w obie strony rzeki. Jak wspominali świadkowie, w pierwszych dniach po katastrofie barki stały na całej długości widzianej z nabrzeża Odry.

Po tym wydarzeniu brak śladów. Nie ma zapisów w materiałach partyjnych i administracyjnych. W „Gazecie Zielonogórskiej” jedyna notatka ukazała się w maju 1955 r., zapowiadając oddanie na 22 lipca trzech mostów z pięciu planowanych w tym roku na głównych rzekach województwa. W sprawozdaniu Egzekutywy KW PZPR z obchodów święta odrodzenia 22 lipca pochwalono się oddanym tylko mostem w Krzystkowicach na rzece „Bober” (język sprawozdania). Może są świadkowie, którzy widzieli skutki katastrofy. Wehikuł prosi o kontakt? Jeden z nich opowiadał Wehikułowi, że barki „stały po horyzont w kilku rzędach.” We wrześniu wrocławska firma oczyściła nurt ze złomu. Rozpoczęła się żegluga.

A most jest. Na zdjęciu widać go pośród gruzów.

1969,20.08.,  miała miejsce katastrofa kolejowa koło Gubina, w której zginęły 4 osoby, a 27 zostało rannych. Dyżurni ruchu wyprawili na ten sam jednotorowy szlak (linii Gubin – Krosno Odrzańskie) dwa pociągi: towarowy Gubin – Głogów oraz osobowy Poznań – Gubin.

Wykolejony na dworcu w Głogowie pociąg pośpieszny relacji  Przemyśl-Szczecin w dniu 23 czerwca 2018 roku.

1979, 18.08., uruchomiono automatyczne połączenie telefoniczne Głogów –  Legnica, numer kierunkowy 0-76. Załatwiający swoje sprawy na poczcie klienci już nie słyszeli okrzyków telefonistki – „Legnica do pierwszej”. Nie musieli chodzić już tam w tej sprawie.  Można było dzwonić do Legnicy  i do innych miast po prostu z każdego aparatu, w domu czy w biurze. Potem poszło już z górki… Dziś trudno uwierzyć, że tak było. Dzwoniący w kieszeni telefon komórkowy może przynosić przecież wiadomość z końca świata albo z pokoju obok. Natomiast prefiks 76 – dla połączeń kablowych pozostał.

Piękna klatka schodowa w głogowskim budynku oddziału ówczesnego Państwowego Przedsiębiorstwa „Polska Poczta, Telegraf i Telefon”, gdzie mieściła się centrala telefoniczna

1997, sierpień, wielka woda niesiona przez Odrę zalała głogowski Ostrów Tumski. Mimo prób obrony, setek worków z piaskiem wnoszonych przez wolontariuszy i pomp, woda wdarła się na plac budowy „Domu uzdrowienia chorych”. Trafiła do piwnic, prowizorycznej kaplicy i na plac budowy. Oczywiście nie oszczędziła fundamentów kolegiaty. Została częściowo wymyta zaprawa z romańskich murów. Powstało wiele nowych zniszczeń. Naprawa trwała do wiosny następnego roku..

Profesor Olgierd Czerner zatroskany zdarzeniem zapisał: „Oglądaliśmy zniszczenia powodziowe, obniżone szalunki pod strop, osiadłe grunty pod rusztowaniami. Spisaliśmy notatkę o zniszczeniach i spróbowaliśmy wycenić ich usunięcie”.

Ustępujaca woda odsłania zniszczenia (fot. R. Rokaszewicz).

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.