Wehikuł czasu – listopad 2017 (rok 9/105)

Wehikuł czasu – listopad 2017 (rok 9/105)

Obchody jubileuszu 500 lat reformacji, w Głogowie uświetniła sesja naukowa w Zamku Książąt Głogowskich zorganizowana przez Muzeum oraz inne przedsięwzięcia gminy wyznaniowej. I Wehikuł w swoim Niecodzienniku na fb też przypomniał o tym wydarzeniu.

100 lat stalowego mostu drogowego ukoronowało umieszczenie na nim,  z obu stron wjazdu, herbów miasta. Z inicjatywy Towarzystwa Ziemi Głogowskiej i przy poparciu Prezydenta Głogowa Rafaela Rokaszewicza zaprojektował je i wykonał znany rzeźbiarz, Dariusz Sagan.

30 lat rozpoczęcia odbudowy Starego Miasta przypomniały imprezy zorganizowane w końcu października. Przy zgodnej współpracy Urzędu Miejskiego, MA-H i stowarzyszeń regionalistycznych (GFH, GROT, TZG) zaproponowano mieszkańcom uczestnictwo w wydarzeniach, które w różnych formach przedstawiały stan przeszły, obecny i przyszły. Zakończyła je perełka – zwiedzanie nieudostępnionych jeszcze pomieszczeń pod Ratuszem od wschodniej strony.

Fragment podziemi Ratusza we wschodnim skrzydle. (fot. Wehikuł czasu)

Ozdobą Głogowa stały się też ostatnio wydawnictwa, których szeroki wachlarz Wehikuł prezentuje:

          Album Stare Miasto w Głogowie – 30 lat odbudowy, opracowany przez zespół autorów i fotografów pod kierownictwem Zbigniewa Mazurka i składzie Łukasza Zygiela. Szerzej Album przedstawiamy niżej w Lekturach Wehikułu

  • Biografia napisana przez Adama Orzecha, Czuć się naprawdę wolnym… Stanisław M. Orzech 1942-1990, wyd. Profil 2017. Wehikuł zna tę publikacje tylko z internetowych opisów
  • Z okazji Złotego jubileuszu Muzeum pojawia się tom, Pół wieku Muzeum w Głogowie. Tradycja.Tolerancja.Wielokulturowość, pr. zbiorowa, Wrocław-Głogów 2017.
  • Piotr Mosoń, Hejtsbuk, Głogów 2017; książ­ka po­etyc­ka, zbiór wierszy znakomitych ale znany jeszcze z opowieści; ponoć jedzie do Lublina egzemplarz autorski.
  • Eliza Piotrowska Wypożyczalnia czarów, Głogów 2017, przeurocza książeczka dla najmłodszych, wydana elegancko przez Miejska Bibliotekę Publiczną z okazji jej 70-lecia.

Odbudowa głogowskiego Ratusza. (z arch. rodzinnego Wehikułu)

 

Zapraszam do lektury Wehikułu na stronie TZG i do Niecodziennika „Wehikułu czasu” – https://www.facebook.com/glogowskiwehikulczasu

Wszelkie pytania i uwagi prosimy kierować na adres wehikulczasuglogow@interia.pl

Z lektur Wehikułu 

Pojawił się niedawno na głogowskim rynku księgarskim album poświęcony Staremu Miastu. Ponieważ i Wehikuł przy narodzinach był, więc pro domo sua tylko informacyjnie.

Stare Miasto w Głogowie – 30 lat odbudowy”, Wyd. TZG, Głogów 2017

Album wydany przez TZG napisał oraz zebrał i wybrał ilustracje zespół autorów: Antoni Bok (redaktor), Dariusz A. Czaja, Wiesław Maciuszczak oraz Edyta i Dariusz Wojtowiczowie. Wstępem opatrzył inicjator i pomysłodawca, Prezydent Głogowa Rafael Rokaszewicz. Obraz głogowskiego Starego Miasta w 2017 roku, widziany przez obiektywy przedstawili  głogowscy fotograficy: Paweł Dudzicki, Piotr Michalski, Dariusz Mikołajewicz, Michał Turczynowicz oraz Tomasz Wadas.

Jak mówi redaktor „Typ i konstrukcja książki są nietypowe. Jest to bowiem publikacja typu słowo i obraz uzupełniona częścią stricte albumową. To książka nie za długa, nie za krótka, do czytania i oglądania”.

Dzieje głogowskiej starówki przedstawiono w rozdziałach –  Początek, trwanie, zagłada; Czas zagłady: postscriptum; Czas architektów; Czas odbudowy; Pamięć przeszłości i nowa tożsamość; Bilans i zamierzenia; Orędownicy odbudowy Starego Miasta.

Album zawiera wiele unikalnych, po raz pierwszy publikowanych ilustracji. Jest tu m.in. mapa z Archiwum Państwowego w Zielonej Górze a w niej kolorowy widok Bramy Polskiej i jej barbakanu. Są zdjęcia oficjalne i rodzinne – wiele z nich prezentowane poraz pierwszy, z zasobów MA-H, TZG i albumów domowych. Co się nie zmieściło z przyczyn prozaicznych, było do zobaczenia na wystawie – jak np. udostępnione przez MA-H – pamiątkowa kielnia czy drugi egzemplarz aktu erekcyjnego wmurowanego trzydzieści lat temu w pierwszym wznoszonym budynku.

Choć wydrukowana w nakładzie 1000 egzemplarzy, rozchodzi się szybko. Publikację można jeszcze  nabyć w siedzibie TZG i w bibliotece PWSZ oraz w głogowskich księgarniach i salonikach prasowych.

 

Okładka

1504, 19.11., król Czech i Węgier Władysław, celem uporządkowania systemów komunikacyjnych wystawił akt, w którym wyznaczył drogi handlowe z Polski przez Śląsk do Miśni i Saksonii. Tu znalazł się tez szlak przez Głogów.

1633, listopad, to na ten miesiąc zdobycie miasta i twierdzy przez Alberta von Wallensteina datuje Kronika Bojadeł (s. 105). Już w październiku oddziały cesarskie pokonały Szwedów pod Ścinawą (11.10.) Kronikarz pisze również, że w tym czasie zdobywając Zieloną Górę Wallenstein miał potwierdzić swobody religijne. Ale chyba na wyrost.

1651, 3.11., na skutek wielomiesięcznych zabiegów protestanckiej społeczności Głogowa torpedowanych przez kler katolicki, wydane zostało rozporządzenie cesarskie. We dług niego  ‘kościół ma być oddalony 300 kroków od miasta w stronę Ruszowic i wykonany z drewna i gliny”. Starosta miał dopilnować by kościół w przypadku zagrożenia militarnego twierdzy mógł być szybko zniszczony.

Kościół Pokoju w końcu XVII wieku. (J. Blaschke, Geschichte…. s. 294)

1759, 29.11., do dziś szalały na prawym brzegu Odry oddziały kozaków, którzy rozbili swoje obozy pod Kuźnicą, Krzepielowem i Kotlą. Armia rosyjska przymierzała się do spędzenia w tym terenie zimy (tzw. zimowanie wojska). Jednak nie zdobyta głogowska twierdza stanowiła zagrożenie i spędzała by sen z powiek wojsku, które miało przecież „odpocząć”. Do tego Fryderyk II kazał swoim generałom umocnić obóz polowy pod Serbami.Więc tego właśnie dnia zakończono plądrowanie i rekwizycje. Oddziały armii rosyjskiej przemieściły się na tereny Rzeczypospolitej.

1813, 4.11., dziś wcześnie rano, bo już o godzinie siódmej, uzbrojone oddziały garnizonu stawiły się na rynku. Na każdym rogu ustawiono armaty obsadzone działonami, w których był żołnierz z zapalonym lontem. Magistrat i deputowanych miejskich, wezwano na godzinę ósmą do ratusza. Tam odczytano list szefa sztabu twierdzy, pułkownika Martina, powtarzającego, że gubernator żąda kontrybucji w wysokości 20 000 franków. W innym przypadku zgromadzone wojsko użyje siły. Negocjacje przyniosły ustępstwa cywilów, bo okupant pertraktował bezceremonialnie i twardo, wykorzystując argument siły. Wyrwano kolejne pieniądze , do czyjej kieszeni, nie wiadomo.

1902, 17.11., kres głogowskiej twierdzy nowożytnej można liczyć od dziś, choć decyzje zapadły wcześniej. Jak widać na zdjęciu, pierwsze prace rozbiórkowe rozpoczęto koło Bramy Pruskiej. Dziś zorganizowano uroczystą inauguracje niwelacji i rozkopywania umocnień. Łopata zwana z niemiecka szpadlem owinięta jest zielenią. Pierwszy „sztych” wykonuje wysoki oficer kajzerowskiej armii. Najprawdopodobniej komendant twierdzy, generał major Karl von Protzen. Kolejno na pewno przedstawiciele władz miejskich. Na zdjęciu reprezentantów armii jest niewielu. Bo to też nie jest dzień chwały dla wojsk.

Pierwsze łopaty zasypywanych umocnień przy Bramie Pruskiej

 

1946, 27.11., Uchwałą Powiatowej Rady Narodowej, wybrany został Wydział Powiatowy (organ wykonawczy Powiatowej Rady Narodowej), który zastąpił Starostwo. Tworzyło go 6 członków wg klucza partyjnego PPR, PPS i SL – Stanisław Klimczak, Wiktor Król, Edward Pietrzak, Władysław Rybczyński, Eugeniusz Hoinka, Nikodem Piotrowski. Przewodniczącym Wydziału był zawsze urzędujący starosta.

Jak widać ze składu, do władzy lokalnej powrócił aresztowany rok wczesniej i uniewinniony, były burmistrz Głogowa, E. Hoinka.

 1958, listopad, w kronice „Jedynki” (SP nr 1) zapisano „…miesiąc ten był też ważny z powodu zakupienia pierwszego odbiornika telewizyjnego, z którego uczniowie korzystali dwa razy w tygodniu”.

Wehikuł pobierający tam nauki od roku 1962, nie pamięta telewizora w szkole. Ale  może programy oglądały starsze klasy? Czy to był więc odbiornik  Belweder, pierwszy telewizor produkowany w kraju na podstawie polskiej dokumentacji i polskich części? Czy ktoś to pamięta?

Majestatyczny, dostojny budynek Szkoły przy ul. Sikorskiego.

1967, 5.11., w niedzielę o godzinie 14.00 jak wynikało z zaproszenia miało nastąpić otwarcie Muzeum Hutnictwa i Odlewnictwa Metali Nieżelaznych (tak zapisał we wspomnieniach świadek i uczestnik uroczystości, dyrektor Muzeum Miedzi w Legnicy, Tadeusz Gumiński. Autor używa w kilku miejscach konsekwentnie tej nazwy, choć w Głogowie nazywano Muzeum „… Metali Kolorowych”.)

Okazało się, że bez uprzedzenia zaproszonych z daleka gości, imprezę przyspieszono bo „świat oficjalny miał bowiem przed sobą jeszcze jedną imprezę”. To najprawdopodobniej były huczne obchody 50 rocznicy Rewolucji Październikowej.

Zobaczmy wiec co zapisał Tadeusz Gumiński w swoim Dzienniku: (t.42, ss. 145-147, zbiory Legnickiej Biblioteki Publicznej).

„….Wyjechałem autobusem do Głogowa, aby uczestniczyć w uroczystości otwarcia Muzeum Hutnictwa i Odlewnictwa Metali Nieżelaznych. Otrzymałem imienne zaproszenie.

Jechałem pospiesznym autobusem kursującym na linii Legnica – Zielona Góra. Musiałem się więc przesiadać w Polkowicach. /…/ W autobusie, do którego się przesiadłem znajdowali się głównie górnicy i robotnicy z kopalni. Wszyscy się widocznie znali. Rozmawiali głośno. Przedmiotem krytyki było miejscowe i głogowskie budownictwo mieszkaniowe.

W Głogowie byłem o g. 13 m. 30. Uroczystość otwarcia Muzeum miała nastąpić o g. 14. Tymczasem przyspieszono ją. Świat oficjalny miał bowiem przed sobą jeszcze jedną imprezę. W rezultacie trafiłem na czarną kawę z lampką wina. Zająłem miejsce przy stoliku Przewodniczącego P.R.N. i Inspektora Oświaty. Wraz z nami był także przedstawiciel P.A.P. Z miejsca poczułem się dobrze wśród gospodarzy. Wrocław reprezentował dr Trudzik z Muzeum Archeologicznego, chociaż inni też otrzymali zaproszenia. Nie było mgr Kurasza z Polkowic, najbliższego sąsiada z Muzeum Zagłębia Miedziowego. Nie zauważyłem również nikogo z Muzeum w Nowej Soli. Zieloną Górę reprezentował dyrektor miejscowego Muzeum, wojewódzki konserwator zabytków archeologicznych, a także kierownik Wydz. Kultury W.R.N. Z wyjątkiem ostatniego wszystko ludzie młodzi. Był jeszcze także młody jakiś archeolog z Muzeum zielonogórskiego. Mgr Mieczysław Kaczkowski okazał się bardzo miłym gospodarzem. Oficjalnie jest on powiatowym konserwatorem zabytków. Kierowanie Muzeum jest jego dodatkową funkcją.

Mieczysław Kaczkowski w codziennej pracy muzealnika i archeologa. (zdjęcie z rodzinnego albumu Józefa Kaczkowskiego, życzliwie udostępnił biograf pierwszego dyrektora Muzeum, Marek Robert Górniak)

Był także przedstawiciel Polskiego Radia. Nagrał wywiad z kierownikiem Muzeum, dr Trudzikiem i ze mną w salach ekspozycyjnych. Jest ich zaledwie dwie. Ekspozycja składa się z wykopalisk z terenu budującej się huty miedzi w Żukowicach oraz odlewów żeliwnych jednej z okolicznych fabryk. Dawną sztukę odlewniczą reprezentuje gipsowa kopia sławnych drzwi gnieźnieńskich. Nie mogłem szczegółowiej obejrzeć ekspozycji, gdyż gospodarze powiedli nas na obiad do restauracji „Kameralnej”. Podano podłą zupę i kawałek mięsa z ogórkiem kiszonym i ziemniakami. Po obiedzie wróciliśmy na zamek do kawiarni mieszczącej się w piwnicy pod salami ekspozycyjnymi. Zamek głogowski poza opisanymi tutaj pomieszczeniami stoi pustką. Po prostu mury pokryte dachem. Nad siedzibą Muzeum nawet otwory okienne nie zostały dotąd zabezpieczone. /…/ Najważniejsze jednak, że został zrobiony pierwszy krok w zagospodarowaniu zabytkowego obiektu. W przyszłości jego atrakcyjność może jeszcze wzrosnąć po urządzeniu punktu widokowego na XIII-wiecznej cylindrycznej baszcie. Na razie jest ona jeszcze opleciona drewnianymi rusztowaniami. Zamek głogowski nie posiada ciekawszych detali architektonicznych. Skromny portal zdobi jedynie drzwi prowadzące do Muzeum.

W kawiarni zebrali się powtórnie przy kawie już tylko sami swoi, to znaczy głównie muzealnicy. Wznosiliśmy po kolei toasty na cześć „noworodka”. /…/

Nadchodziła godz. 18. trzeba było opuszczać gościnny Głogów. Mgr M. Kaczkowski gościnnie odwiózł mnie samochodem na dworzec autobusowy. Miasto tonęło w ciemnościach. Oświetlenie Legnicy w porównaniu z Głogowem to niebo i ziemia”.

Wehikuł czasu serdecznie dziękuje za pomoc w realizacji tego wpisu pani Marii Kubasik, badaczowi przeszłości powojennej Legnicy.

Jedna z dwóch sal ówczesnego muzeum opisywana wyżej. W głębi odlew słynnych Drzwi Gnieźnieńskich. (fot. R. Sanojca, ze zbiorów M.Szatkowskiego)

1970, 9.11., na kwadrans przed północą, nad Pęcławiem w pobliżu Głogowa, doszło do zderzenia się w powietrzu dwóch samolotów odrzutowych. Jeden z nich spadł na ziemię. Zdarzenie pozostało w pamięci okolicznych mieszkańców. Jednak szczegółów nie znali przez wiele lat.

A było tak – nad Dolnym Śląskiem, nad Odrą, znalazły się samoloty odrzutowe MiG 21 PF z 62. pułku lotnictwa myśliwskiego z podpoznańskich Krzesin. Ćwiczyły zadanie „Lot na przechwycenie w NZWA” (czyli – Noc Zwykłe Warunki Atmosferyczne). W powietrzu znajdował się samolot porucznika Wiktora Panczyja przeszkalanego pilota z 1. pułku lotnictwa myśliwskiego w Mińsku Mazowieckim jako cel przechwycenia i samolot przechwytujący prowadzony przez por. pilota Piotra Maika z 62 plm z Krzesin,. W pewnym momencie samolot atakujący uderzył w „przeciwnika”. Ten pierwszy spadł w okolicach podgłogowskiego Pęcławia a por. Maik, doleciał uszkodzonym odrzutowcem na macierzyste lotnisko. Por. Panczyj został pochowany na cmentarzu w Dęblinie. Uznano, że przyczyną katastrofy był błąd popełniony przez pilota atakującego.

W listopadowy poranek zaroiło się na nadodrzańskich łąkach od żołnierzy, teren katastrofy został odseparowany od osób postronnych przez milicję, bo pojawiła się gromada gapiów. Zbierano szczątki…

         Temat poruszył znany głogowski pasjonat miasta i fotograf Tadeusz Maciesza, który jak mówił, natrafił na informację w Internecie i podzielił się nią z czytelnikami „Historycznego Głogowa”. Wehikuł dzięki tym danym i rozmowom z Tadeuszem, dotarł do literatury i wojskowych specjalistów. Ci z kolei, w poważnym Instytucie znaleźli Księgę i wytłumaczyli zawiłości wojskowych skrótów.

MiG na pęcławskiej ziemi – miejsce katastrofy. Ilustracja pochodzi z księgi – Pamięci Lotników Wojskowych 1945-2003, praca zb. pod redakcją ppłk. nawig. dr. Józefa Zielińskiego.   (katastrofa nad Pęcławiem, 9 listopada 1970)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.